Takie małe qui pro quo

Napisał MMSlezak brak komentarzy

Czyli rzecz o finansach

Kiedyś wydawało mi się, że zawsze jestem za młoda, żeby wyrażać swoją opinię. Że ze zbyt niewielu kubków piłam, stosunkowo niewielu talerzy jadłam, za mało widziałam i przeżyłam. Często kłuła mnie metryka, jako ta za nowa.

Czytaj więcej

Money, money, money

Napisał MMSlezak brak komentarzy

Czyli ile kosztowała cywilizacja w naszym domu

Przyłącza są w chwili obecnej niezbędnym elementem życia. Zwłaszcza w Krakowie, w którym ze względu na eliminację smogu, władze zadecydowały o zakazie ogrzewania domów paliwem stałym. Nie zagrzejecie sobie wody, nie ugotujecie obiadu, czy nie rozgrzejecie się przy kuchence na węgiel kamienny, czy przy kominku.
Rzeczywistość wymogła przejście w XXI wiek niezależnie od chęci i zamiłowania do kojących trzasków drewna.
Studnie też już raczej są rzadkością, zresztą przy tempie dzisiejszego życia komu przyszłoby do głowy czerpać wodę ze studni i nosić ją wiadrami do domu. Poza tym jeżeli ktoś nawet postanowi wykonać instalację pobierającą wodę ze studni (a nie sieci wodociągów), to jeszcze trzeba czymś tę wodę ogrzać i gdzieś odprowadzić ścieki.
W naszym życiu niezbędny jest gaz, prąd i woda. Ile kosztuje ten luksus, jeżeli postanowimy wybudować dom i zaopatrzyć go we wspomniane media?

Czytaj więcej

Panienka z okienka

Napisał MMSlezak brak komentarzy

Czyli rzecz o naszych oknach dachowych

Właściwie, gdybyście czytali tego typu tekst w prasie branżowej tytuł brzmiałby: “Okna dachowe, jakie wybrać i co zastosować, żeby uzyskać komfort na poddaszu.”. Nie chciałam jednak wciskać Wam na siłę jedynego rozwiązania, tylko opowiedzieć co sprawdziło się w naszym przypadku i co poleciłabym znajomemu, koleżance, czy przyjacielowi, jeżeli zapytałby mnie o dobór okien dachowych i ich “oprzyrządowania” 🙂

Czytaj więcej

Pinokio vol.2

Napisał MMSlezak brak komentarzy

Czyli o naszym gazie opowieści ciąg dalszy
(część pierwsza dostępna tutaj)

DZIEŃ DZIECKA, czyli CHWILA NA MOBILIZACJĘ

Kilka dni powdychaliśmy nadmorskiej bryzy i wróciliśmy na łono nowego domu. Czekała nas rzeczywistość rozpakowywania dziesiątków kartonów. Miałam wrażenie, że nigdy się z tym nie wyrobimy. Nie wiedziałam w co mam wkładać ręce. Zwłaszcza, że istniała jeszcze praca do której chodził mąż i dziewczyny, które potrzebowały normalnego, ustabilizowanego rytmu dnia i nie było możliwości pracowania non stop, aż do skutku, czyli osiągnięcia względnego ładu.

Czytaj więcej