Kilka miesięcy temu opowiedziałam Wam pierwszy z odcinków przygód związany ze współpracą ze szwedzkim domem towarowym.
Dzisiaj będzie akt drugi historii.
Zastanawiam się dlaczego sprawy oczywiste dla mnie jako klienta są tak nieoczywiste dla zarządzających. Jest tak z pewnością, bowiem:
Szwedzki dom towarowy dopiero teraz, czyli w 9 miesiącu od rozpoczęcia pandemii, podpisuje umowę o współpracę z firmą kurierską.
Przy wszechobecnym nakłanianiu do obrotu bezgotówkowego (w dobie pandemii) w pediatrycznej przychodni szpitalnej - przynależnej do jednej z największych grup medycznych w Polsce - trzeba za szczepienie (kwoty jednorazowo około 800 złotych, a nawet bywa że 1000 PLN) płacić w gotówce, bo brak terminala przenośnego. I mimo tego, że do "oskafandrowanej" lekarki i asystującej jej pielęgniarki przychodzi recepcjonistka z paragonem i ewentualną reszta do wydania, to płatność kartą jest niemożliwa w sposób "jałowy", bo jedyne terminale są kablowe i znajdują się w holu głównym (czyli trzeba przeparadować już na własną odpowiedzialność przez cały szereg korytarzy szpitalnych), bo do części szczepień wchodzi się z boku, od krzaków, żeby być "najbezpieczniejszym".