Pinokio vol.2

Napisał MMSlezak brak komentarzy

Czyli o naszym gazie opowieści ciąg dalszy
(część pierwsza dostępna tutaj)

DZIEŃ DZIECKA, czyli CHWILA NA MOBILIZACJĘ

Kilka dni powdychaliśmy nadmorskiej bryzy i wróciliśmy na łono nowego domu. Czekała nas rzeczywistość rozpakowywania dziesiątków kartonów. Miałam wrażenie, że nigdy się z tym nie wyrobimy. Nie wiedziałam w co mam wkładać ręce. Zwłaszcza, że istniała jeszcze praca do której chodził mąż i dziewczyny, które potrzebowały normalnego, ustabilizowanego rytmu dnia i nie było możliwości pracowania non stop, aż do skutku, czyli osiągnięcia względnego ładu.

REALITYSZOŁ

To była nasza rzeczywistość owych dni. W tym czasie o gazie nadal nie wiedzieliśmy nic. W trakcie przypadkowych spotkań usłyszeliśmy jeszcze jakieś hasła o czerwcu, potem o wrześniu.
Człowiek, który je wypowiadał naprawdę nie był stabilny emocjonalnie, do tego mówił rzeczy, które nie miały żadnego odzwierciedlenia w rzeczywistości. Bajał, czy kłamał...samej mi to trudno ocenić. Nie wiem czy w danej chwili wierzył w to co mówi, czy był tak wyćwiczony w kłamaniu, że na prędce tworzył historię, o których później zapominał. Dość często traktował przy tym interlokutora jak ćwierć inteligenta i wciskał jakąś ciemnotę. Np. mojej teściowej, która jako wieloletnia mieszkanka dzielnicy i przez swojego męża osoba spokrewniona z siostrą żony wykonawcy naszego przyłącza, próbowała wstawić się za nami i przyspieszyć proces budowy przyłącza, usłyszała że jak wykonawca wiedziałby, że mój mąż ma mapę to już dawno mielibyśmy przyłącze. I dlaczego nikt mu o tym nie powiedział. Tym podobnych bzdur były setki, a przykłady mogę mnożyć, tylko nie ma to najmniejszego sensu. Chyba, że chciałabym trafić do Księgi Gunesa za spisanie największej ilości bredni wypowiedzianych przez wykonawcę przyłącza gazowego. Ciekawe, czy jest już taka kategoria..?😉

Minęły kolejne miesiące, w trakcie których my z mężem zażywaliśmy lodowatych pryszniców, natomiast dzieciom grzaliśmy wodę w garnkach do kąpieli***.

***Jeżeli mieszkaliście kiedyś w bloku, to w latach dziewięćdziesiątych normą było wyłączanie ciepłej wody w okresie letnim, na czas około miesiąca, na potrzeby inwentaryzacji instalacji i dokonania niezbędnych napraw. Znana mi była zatem rzeczywistość grzania wody w garnkach do mycia naczyń, sprzątania, czy mycia się.
W naszych realiach 2018 teoretycznie nie musiałam zmywać naczyń, chociaż jak to zwykle bywa - akurat tuż po powrocie od rodziców - zepsuła nam się nowiutka zmywarka. Okazało się, że nawalił jakiś podzespół elektroniki, także przez jakieś dwa tygodnie miałam na głowie także grzanie wody do mycia naczyń i przyjemność szorowania tych zabrudzonych, z zaschniętymi resztkami jedzenia, które już nie zdołały się wyprać w zmywarce z uwagi na jej awarię i nagłą odmowę współpracy
.

"HU! HU! HA! NASZA ZIMA..."

Nastała jesień, a my nadal nie mieliśmy ani ogrzewania ani ciepłej wody, a pomysł z butlą był nie do wdrożenia w życie, ponieważ nasz piec (kupowany w momencie, kiedy gaz mieliśmy mieć już w marcu) nie posiadał certyfikacji na użycie mieszanki propan-butan. Gazu ziemnego w butlach nikt nie sprzedawał.

Pocztą (na adres mieszkania - to jest kolejny temat do opisania - jak trudno jest zmienić adres korespondencyjny w trakcie trwających procedur) jako strona zainteresowana otrzymaliśmy zawiadomienie o pozwoleniu na budowę, którego udzielono wykonawcy na zrealizowanie naszego przyłącza.
Prace miały rozpocząć się we wrześniu - zostaliśmy wyczekani do końca października.
W środę 24 października, w połowie dnia, na terenie naszej działki pojawił się wykonawca ze swoimi ludźmi. Przywiózł sprzęt - czyli mini koparkę i...pojechał. Kolejnego dnia ekipa ponownie pojawiła się na około dwie godziny, a przybyła w godzinach wczesnopopołudniowych. Dopiero w piątek prace były prowadzone przez mniej więcej cały dzień roboczy, czyli od rana do około piętnastej. Panowie zapowiedzieli także przybycie w sobotę, co podobno stanowiło wybitny ukłon w naszą stronę, gdyż zwyczajowo w weekendy nie pracowali.
W sobotę robotnicy mieli wykonać skucie asfaltu w drodze dojazdowej do naszej działki (należącej do ZDMK - dawnego ZIKiT-u) i przeciągnięcie instalacji do istniejącego gazociągu.
Kiedy wychodziliśmy z domu na zakupy o mało nie zostaliśmy stratowani przez mini koparkę, a mężczyzna, który przywiózł kamień (do zasypania dziury w jezdni) był również pewien, że panowie są lekko trynknięci, czyli po tzw. spożyciu. Pana wykonawcy z nimi nie było, ekipa “fizyczna” była bez szefa.
Ostatecznie panowie przekopali co mieli przekopać, położyli co mieli położyć. Samego wpięcia do gazociągu mieli dokonać (w późniejszym czasie) pracownicy gazowni. Nastał czas oczekiwania, aż pan wykonawca sporządzi dokumentację powykonawczą. Oczywiście w rzeczywistość wkroczył długi weekend z 1-szym listopada i zrobiły się cztery dni wolnego.

OBIECANKI CACANKI

Wykonawca obiecał, że w poniedziałek 12 listopada dokumentacja zostanie dostarczona do gazowni. Potem dopiero 14 listopada zadzwonił nagle wieczorem i przyjechał po podpis na jakichś drukach. Zatem nie dopełnił na owy dzień formalności, mimo wcześniejszych zapewnień. Zadeklarował, że papiery zawiezie następnego dnia (większość tych deklaracji to były samozwańcze zapewnienia, których nie dotrzymywał jako człowiek: fałszywy, interesowny, kłamliwy).
Ostatecznie po naszej interwencji w gazowni i wywołanej w ten sposób interwencji u wykonawcy (przez pracownika PSG) - w piątek popołudniu dokumentacja wylądowała w siedzibie PSG.

Do tej pory zastanawiam się czy pan wykonawca oczekiwał łapówki..? Jeżeli tak to ani razu tego nie zasugerował zdaniem w stylu “no wiem pan będzie ciężko…”.
Szczerze mówiąc liczyliśmy się z taką opcją, ale braliśmy ją pod uwagę w styczniu. W trakcie pierwszej rozmowy telefonicznej w naszej sprawie. Tymczasem wówczas poszło gładko.
W późniejszym czasie, w kwietniu próbowaliśmy złapać pana wykonawcę w jego biurze. Poszliśmy z ogromną butelką alkoholu i kawą, jako suwenirem na przetarcie szlaku. Jak mawia moja mama: “Małe prezenty, tworzą wielkie przyjaźnie”. Ot zwykła rzeczywistość. Nie każdy jest altruistą, niektórzy są materialistami. My natomiast mieliśmy w domyśle dobro głównie dziewczyn, którym chcieliśmy zaoszczędzić marznięcia, dlatego zdecydowaliśmy się schować dumę do kieszeni...
Jednak nie udało nam się zastać pana wykonawcy, mimo kilku prób i tym sposobem wielka flaszka wódki powędrowała jako dar dziękczynny do wykonawców przyłącza elektrycznego, jako podzięka za dodatkową pomoc (ale o tym kiedy indziej).

HO HO, czyli GRUDZIEŃ

Ostatecznie nastał grudzień, a my w dalszym ciągu nie mieliśmy gazu. To był już siódmy miesiąc egzystowania bez ciepłej wody i ogrzewania, a średnia temperatura w domu wynosiła ok. 12 stopni. W nocy dogrzewaliśmy sypialnie grzejnikami elektrycznymi.
W dzień wybrane pomieszczenia, w których były dziewczyny, ogrzewane były farelką.
W grudniu zaczęliśmy grzać wodę (w garnkach) do kąpieli dla wszystkich, bo lodowate prysznice stały się horrorem.
Było ciężkawo, a zbliżały się Święta Bożego Narodzenia, czyli wizja kolejnej dłuższej przerwy i dezorganizacji funkcjonowania instytucji wszelakich. Musieliśmy interweniować.
Postanowiliśmy osobiście odwiedzić siedzibę PSG w dzielnicy Nowa Huta i przedstawić sprawę i naszą sytuację panu nadzorującemu przyłącze z ramienia PSG.

Urwawaszy się wcześniej z pracy pojechaliśmy do gazowni. Był to początek grudnia 2018 roku. Przygotowaliśmy się do rozmowy: stworzyliśmy listę kwestii do poruszenia, opatrzyliśmy wszystko datami, tak żeby nasza rozmowa była jak najbardziej merytoryczna i rzeczowa.
Po chwili oczekiwania pracownik PSG - odpowiedzialny za nasze przyłącze - przyjął nas i wysłuchał i udał się z nami do kierownika, jako osoby władnej i mogącej podjąć jakieś kroki w naszej sprawie. Ponadto pracownikowi chodziło, o to żeby uwagi dotyczące osoby naszego wykonawcy przyłącza trafiły bezpośrednio do kierownictwa. Sam - jak się okazało w rozmowie - miał określone, negatywne zdanie na temat “naszego” wykonawcy. Wyraził wręcz wątpliwość, że on nie wie jakim cudem ten człowiek jeszcze z gazownią współpracuje i że jeżeli zależałoby to od niego (czyli pracownika PSG), to ten konkretny wykonawca już dawno by nim nie był. Potwierdził również nasze obserwacje dotyczące - delikatnie mówiąc - chwiejności emocjonalnej pana wykonawcy.

U pana kierownika, przy rozmowie obecny był jeszcze jeden pracownik. My powtórnie streściliśmy naszą sytuację, starając się być cały czas jak najbardziej rzeczowymi.
Musicie wszyscy pamiętać, że PSG - zgodnie z prawem i tym samym zapisem umowy na wykonanie przyłącza, ma dwa lata od daty podpisania umowy. W naszym przypadku czas zaczął się odliczać w listopadzie 2017 roku, kiedy to podpisaliśmy umowę. Zatem teoretycznie firma miała czas do listopada 2019 roku na zaopatrzenie nas w gaz.

Szkopuł w tym, że:

  • Nikt nie pochylił się nad naszą prośba dotyczącą wyjątkowej sytuacji, związanej z szybką budową (przy technologii klasycznej dwa lata to jeszcze nie taki dramat, w tym czasie mniej więcej budowany jest dom murowany).
  • Wykonawca wprowadził nas w błąd i w styczniu 2018 roku poinformował, że prace przyłączeniowe będzie prowadził w marcu 2018 roku.
Informacja, której nam udzielił zaważyła na:
  • Decyzji dotyczącej opuszczenia mieszkania do końca kwietnia (zapis umowy notarialnej dotyczącej sprzedawanego mieszkania). A i tak daliśmy sobie miesiąc marginesu bezpieczeństwa, w stosunku do informacji o planowanych marcowych pracach przyłączeniowych.
  • Zakupie pieca.
    Nie wzięliśmy pod uwagę konieczności dogrzewania się na wypadek braku gazu. Wybraliśmy optymalny piec dla “przyszłościowych” potrzeb domu. Nie rozważyliśmy zakupu pieca, który posiadałby certyfikację na użycie zarówno gazu ziemnego, jak również mieszanki propan-butan.

Reasumując - wszyscy byli “w prawie” jeśli chodzi o czas wykonania, tylko my zostaliśmy od początku oszukani, wprowadzeni w błąd, okłamani. Tak naprawdę mamienie nas wizją rychłego przyłącza (marzec, potem kwiecień, potem czerwiec, wrzesień i hasło, że z pewnością przed sezonem grzewczym) trwało przez cały czas kontaktu z wykonawcą. Potem już przestaliśmy ufać i tak naprawdę słuchać jego wywodów. Niemniej jednak człowiek ten co rusz coś obiecywał, a potem się okazywało, że miało się to nijak do rzeczywistości (bo najpierw nawet nie było projektu, potem brakowało podpisu właściciela potwierdzającego wykonanie przyłącza na jego działce itp. itd. - ciągłe pasmo bajań...).
Powiem więcej - człowiek ten wierzył i sądzę, że jest tak nadal, że “zrobił nam dobrze”. Że dzięki niemu mamy przyłącze rok wcześniej, niż “powinniśmy” mieć. Nie docierało do niego, że to on od początku, a później wielokrotnie, wprowadzał nas w błąd i oszukiwał.
Co więcej, jego żona, która współprowadzi firmę (jest to w ogóle rodzinny interes, bo synowa i syn też są zaangażowani w branży) powiedziała do moje teściowej, że i tak szybko będziemy mieć przyłącze. W oczach tego człowieka i jego najbliższego otoczenia byliśmy szczęśliwcami, którzy niewątpliwie tego nie doceniają.

Wracając do rozmowy z panem kierownikiem w PSG Oddziału Nowa Huta okazało się, że:

  1. Pan kierownik od roku piastuje swoje stanowisko, które przejął po długoletnim poprzedniku.
  2. Od roku nie podpisuje umów na wykonanie przyłączy z wykonawcą, który został nam przydzielony.
    Okazało się, że tak naprawdę nasza umowa była jedną z ostatnich podpisanych akurat z tym wykonawcą. Mieliśmy pecha.
  3. Objął stanowisko i wszedł w sytuacje wieloletnich układów, i stara się teraz sprawy prostować.
  4. Umowy, które już stały podpisane z wykonawcami (w tym naszym) nawet w przypadku uchybień wykonawców nie są zrywane ze względu na dobro inwestorów.
    Wiem brzmi komicznie - już tłumaczę: zerwanie umowy z wykonawcą i przydzielenie sprawy komuś innemu skutkowałoby rozpoczęciem całej procedury od nowa, ponieważ pozwolenie na budowę danego przyłącza otrzymuje konkretny wykonawca, a nie ogólnie PSG. Zatem zmiana wykonawcy skutkowałaby wystąpieniem o pozwolenie na budowę przyłącza przez nowego wykonawcę. I cała kołomyja od nowa. Co najmniej pół roku czekania na możliwość rozpoczęcia prac.
    Kierownik uznawał zatem, że lepiej interweniować i motywować do pracy tych niewywiązujących się w pełni, ale za to zaopatrzonych w prawomocne pozwolenia na budowy danych przyłączy.
    Muszę mu przyznać rację w tej kwestii.
  5. Procedura realizacji przyłącza przebiegała na zasadzie pozwolenia na budowę. Oznacza to, że wykonawcą wyznaczony przez PSG musiał pozyskać pozwolenie na budowę. Owa decyzja wydawana była imiennie na danego wykonawcę, stanowiącego reprezentanta PSG, na potrzeby budowy konkretnego przyłącza gazowego.
  6. W roku 2019, zgodnie z nowelizacją ustawy o Prawie budowlanym, procedura ta miała zostać uproszczona do tzw. zgłoszenia (te same zasady obowiązują przy realizacji przyłącza elektrycznego).
    W związku z obostrzeniami narzuconymi przez krakowskie władze, dotyczącymi możliwych źródeł ciepła w domu, znaczna część domów jednorodzinnych w “starych dzielnicach” musi zmienić system z pieców na węgiel i przejść na paliwo gazowe. Stąd konieczność uproszczenia procedury - przy długiej procedurze pozyskania pozwolenia na budowę niepodobna, żeby podłączyć wszystkie domy do gazu na czas (czyli na okres grzewczy 2019/2020). Stąd w całym Państwie miały nastąpić zmiany regulacji prawnej dotyczącej realizacji przyłączy gazowych.

Rozmowa z kierownictwem PSG oddziału w Nowej Hucie zakończyła się deklaracją pomocy. Pan kierownik wziął mój numer telefonu i obiecał pilotować sprawę, tak żeby przed świętami było możliwe wpięcie naszego domu do sieci gazowej. Nasze obawy związane były przede wszystkim z nie dotrzymywaniem słowa przez wykonawcę, który na tym etapie musiał dopełnić formalności i złożyć dokumentację najpierw do wydziału geodezji, a następnie dokonać zakończenia budowy w nadzorze budowlanym. Wszystkie powyższe formalności musiał dopełnić, jako wykonawca, osobiście i nie bardzo można było go “wyręczyć” w tej kwestii.
Pan kierownik obiecał jednak pomoc.

Rzeczywiście około trzy tygodnie od wizyty u kierownictwa panowie z gazowni wpięli nas do sieci gazowej. W międzyczasie dostarczyliśmy do gazowni niezbędne dokumenty (potwierdzenie opłaconej faktury za przyłącze, zgłoszenie gotowości instalacji wewnętrznej, aktualny protokół kominiarski, protokół z prac wraz z kserokopią uprawnień instalatora wewnętrznej instalacji gazowej).
Około dwóch dni trwało przygotowanie dokumentów w gazowni i przesłanie ich do wybranego przez nas dystrybutora gazu. W międzyczasie otrzymaliśmy namiary na człowieka prowadzącego ostatni etap formalności po kontakcie, od którego odebraliśmy dokument potwierdzający gotowość przyłącza.

To co zostało dla nas wykonane awansem, to był montaż licznika gazu realizowany przez PSG. Zwyczajowo licznik zakładany jest po wykonaniu przyłącza, u nas został zamontowany w trakcie oczekiwania na zakończenie procedury przyłączeniowej (obieg dokumentów). Był to ukłon kierownictwa gazowni w naszą stronę i tym samym jedyna droga realizacji, tak żeby pozyskać gaz jeszcze przed Świętami Bożego Narodzenia.
14 grudnia 2018 roku jakimś cudem, właściwie już za pięć do zamknięcia biura Tauron, mój mąż wszedł celem podpisania umowy o dostawę gazu. Jako, że już był klientem Tauron, pani wyjątkowo zgodziła się dopełnić formalności po godzinach pracy. 14 grudnia zadzwoniliśmy też do hydraulika i serwisanta pieca, którzy mieli uruchomić ogrzewanie podłogowe i piec ogrzewający dom.

POLOWANIE, czyli Z LOGISTYKĄ NA TY

W owym czasie było trudno znaleźć wolnego serwisanta, a nasz problem polegał na tym, że ze względu na niewiadomą dotyczącą konkretnej daty popłynięcia gazu nie mogliśmy nikogo umówić z około trzytygodniowym wyprzedzeniem, bo takie były terminy oczekiwania na wizytę serwisu. Błędne koło.
Mieliśmy namiary (z Internetu) do kilku firm serwisujących piec tej konkretnej marki i byliśmy wstępnie umówienie na dogadywanie terminu w okolicach połowy grudnia.
Sami widzicie ile przeszkód musieliśmy pokonać i wcale nie było to proste logistycznie i wszelako.
Szczęśliwie jeden z serwisantów mógł zjawić się u nas 20 grudnia w czwartek. Tauron po sporządzeniu umowy miał przekazać zawiadomienie do PSG w oparciu, o które pracownik PSG dokonywał fizycznego wpięcia instalacji do sieci gazowej.
W dniu 19 grudnia popłynął gaz w naszym domu, o czym mogliśmy się przekonać widząc płomień na kuchence.
Nie było nam jeszcze dane poczuć ciepła we wnętrzach.
Wizyta serwisanta i stres jaki przeżyliśmy przy uruchamianiu pieca, to temat na kolejną historię.
Ostatecznie jakoś się udało i wieczorem, po 22. w dniu 20 grudnia 2018 roku w naszym domu zaczęło robić się ciepło. Trzeba było odpowietrzyć kaloryfery itp. itd. ale to także tematy na kolejne opowieści .

2019

Po grudniu mieliśmy styczność z panem wykonawcą jeszcze kilkukrotnie, chociaż staramy się omijać jego osobę szerokim łukiem. Jednak musiał on przeprowadzić naprawę nawierzchni, rozkutej na potrzeby modyfikacji średnicy gazociągu (ze względu na podłączenie kolejnego domu gazownia zdecydowała o konieczności zwiększenia średnicy rury doprowadzających gaz; modyfikacja dotyczyła około 25/30 metrowego odcinka gazociągu poprowadzonego w drodze wewnętrznej, stanowiącej dojazd do posesji trzech domów, a stanowiącej własność ZDMK (dawny ZIKiT)).
Pan wykonawca nawierzchnię naprawiał - jak to ma w zwyczaju - na kilka etapów i ostatecznie dopiero z końcem lutego nawierzchnia została załatana, a po kilku tygodniach wywieziony - także na kilka tur - stary, zdjęty asfalt.
Błysk ciupagi, jak mawia jeden z profesorów...

PODSUMOWANIE, czyli REFLEKSJE KOŃCOWE:

  1. Siedem miesięcy funkcjonowaliśmy bez gazu i tym samym ogrzewania i ciepłej wody. Nasza krucjata objęła miesiące od maja do grudnia 2018 roku.
  2. Do dnia dzisiejszego gratuluję sobie pomysłu rezygnacji z płyty gazowej na rzecz rozwiązania 2x2 indukcja + 2 x 1 gaz. Gdyby nie zrządzenie losu i zasłyszana krytyczna opinia na temat płyty polskiej marki stosującej tzw. technologię gazu na szkle, miałabym wyłącznie płytę gazową i przez 7 miesięcy musiałabym gotować na kuchence turystycznej.
  3. Jeżeli macie wątpliwości, czy szybko pozyskacie, gaz w Waszym nowym domu, lepiej przemyślcie kwestię kupowanego pieca i kuchenki.
    Ja dzisiaj kupiłabym piec z certyfikacją na propan-butan i z pewnością (tak jak "przypadkowo" zrobiłam - kupiła kuchenki indukcyjne/elektryczne poza gazową (jeżeli taką w ogóle planujecie)
    . To daje dużo większą elastyczność i pozwala nie być zależnym od widzimisie wykonawcy przyłącza.
  4. W chwili obecnej zmieniły się zasady: 11 lutego 2019 roku weszła w życie nowelizacja Prawa budowlanego. Dzięki zmianie ustawy gazowe sieci dystrybucyjne o ciśnieniu roboczym nie wyższym niż 0,5 MPa, będzie można realizować w trybie zgłoszenia (zamiaru powadzenia robót budowlanych), zamiast dotychczas wymaganego (w każdym przypadku) pozwolenia na budowę.
    Nowe przepisy mają na celu przyspieszenie budowy sieci gazowych i przełączania do nich docelowych odbiorców.
  5. Inwestor (czyli Polska Spółka Gazowa PSG) NIE musi korzystać z uproszczonego trybu realizacji.
    Wybór trybu postępowania, tj. skorzystanie ze zgłoszenia lub wystąpienie o wydanie pozwolenia na budowę został pozostawiony do wyboru inwestora
    .
    Ma to rację bytu jeżeli inwestor - PSG oceni, że ryzyko nałożenia obowiązku uzyskania pozwolenia na budowę dla sieci realizowanej w trybie zgłoszenia jest wysokie.
  6. Jednakże umożliwienie realizacji sieci gazowej w trybie zgłoszenia (z pełną dokumentacją projektową) ma za zadanie istotnie przyspieszyć realizację tego rodzaju inwestycji, czego przykładem są przyłącza elektryczne.
  7. Jeżeli chodzi o dokumenty, które należy złożyć w celu zakończenia procedury przyłączeniowej i otrzymania zaświadczenia z gazowni, które umożliwia podpisanie umowy o dostawę gazu, z wybranym dystrybutorem to:
    • Tzw. zgłoszenie gotowości instalacji.
    • Protokół przeglądu kominiarskiego (ważny rok) wraz z kserokopią uprawnień kominiarza.
    • Protokół dotyczący próby szczelności gazowej instalacji wewnętrznej (ważny pół roku) wraz z kserokopią uprawnień instalatora (w Krakowie także kserokopią poświadczenia przynależności instalatora do Izby Samorządu Zawodowego).
  8. Po raz kolejny - NIE ufajcie informacjom pozyskanym od osób trzecich - patrzcie przez palce na teorię głoszone np. przez architektów, dotyczące przyłączy.
    Dowiadujcie się od razu u źródła, czyli w przypadku przyłącza gazowego w oddziale PSG
    .
  9. Procedury teoretycznie opisane są na stronach inwestorów przyłączy, jednak zazwyczaj są to suche hasła, które mogą nie dać Wam pełnego obrazu realizowanej procedury.
    Optymalnie by było gdyby wykonawca opisał Wam kolejne kroki postępowania i czas, który przewiduje na ich realizację. Zakładam i trzymam kciuki za to, żebyście trafiali na rzeczowych, kompetentnych i prawdomównych wykonawców. Wówczas wszystko staje się nieco prostsze, jeżeli za rozmówcę mamy osobę konkretną. Zawsze lepiej jest znać realia, niż być mamionym wizjami.
  10. My, gdyby nie to, że w styczniu 2018 roku zostaliśmy poinformowani o tym, że w marcu będzie realizowane nasze przyłącze z pewnością byśmy rozważyli “alternatywne” sposoby ogrzewania.
  11. W oparciu o nasze doświadczenia stwierdzam, że jeżeli przyłącze realizowane jest na zasadzie pozwolenia na budowę, wówczas dopóki nie spotkacie się z projektantem sieci (lub nie będziecie poinformowani o jego wizycie na działce (na której planowana jest realizacja przyłącza), to załóżcie że nic w sprawie przyłącza się JESZCZE NIE DZIEJE!
  12. Od wizyty projektanta należy liczyć czas około pół roku na pozyskanie pozwolenia na budowę. Zatem realny, najszybszy czas realizacji przyłącza (na podstawie pozwolenia na budowę), przy założeniu maksymalnego czasu “przekładania dokumentacji” wynosi około 8 miesięcy (uzyskanie pozwolenia na budowę, uprawomocnienie pozwolenia, wykonanie przyłącza, przygotowanie dokumentacji powykonawczej, zatwierdzenie zakończenia budowy, obieg dokumentów w PSG i między PSG a wybranym dystrybutorem gazu, podpisanie umowy, montaż licznika, wpięcie do sieci gazowej).
  13. W przypadku przyłączy kierujcie się zasadą ograniczonego zaufania i zawsze zabezpieczcie się na wypadek “w”.
    Czas podany w umowach przyłączeniowych dotyczący czasu wykonania przyłącza zakłada, że w tym czasie fizycznie wykonawca wykona u Was na działce przyłącze, ale doliczyć do tego należy jeszcze czas na podpisanie umowy, założenie liczników i “uruchomienie” fizycznego przepływu medium
    .
    Czasami te procedury “okoloprzyłączowe” mogą wydłużyć się ponad przewidziany rok, czy dwa (w zależności od przyłącza i zapisów umowy).
  14. Nie ufajcie, zabezpieczajcie się na sytuację awaryjną, a jak wszystko wyjdzie zgodnie z planem (lub wcześniej) - będziecie tylko mile zaskoczeni.
    Szykujcie się zatem na surwiwal, a jak wyjdzie z tego leżenie plackiem i opalanie się, to tym lepiej. Surwiwal zawsze możecie zafundować sobie w nieco bardziej kontrolowanych przez siebie warunkach ;)
  15. Pamiętajcie też, że na wybór wykonawcy przyłącza nie macie wpływu - jako inwestor (właściciel budowanego domu).
    W trakcie kilku rozmów telefonicznych i jednej osobistej z pracownikiem PSG odpowiedzialnym za pilotowanie sprawy naszego przyłącza dowiedzieliśmy się, że dziennie odbiera on kilka telefonów ze skargami na człowieka, który wykonywał nasze przyłącze.
    Co więcej, w trakcie wpinania naszego domu do sieci, pracownicy gazowni także klęli na wykonawcę. Była to grupa doświadczonych pracowników, z wieloletnim stażem, którzy stwierdzili, że przez kilkadziesiąt lat pracy nie spotkali się z pozytywną opinią na temat wykonawcy naszego przyłącza. Sami także mieli w stosunku do niego: jego kompetencji, jakości wykonywanej pracy, słowności, prawdomówności etc. określone - niepochlebne zdanie.
    Widzicie zatem, że siła układu bywa ogromna. W naszym przypadku było tak, że wszyscy narzekali (od osób, którym wykonywano przyłącze) przez różnych pracowników firmy PSG, stykających się na różnych płaszczyznach z wykonawcą naszego przyłącza, a ten człowiek nadal otrzymywał zlecenia. Dopiero nowe rozdanie na stołku kierownika zmieniło, a wręcz zniosło układ.
  16. Zważcie też na to, że w dużych miastach mnogość spraw jest tak duża, że każda procedura trwa maksymalnie długi czas.
    Nie zdążają się raczej sytuacje - poza przypadkami kumoterstwa (co do których nie ma wątpliwości, że się wydarzają), że coś się da przyspieszyć.
    To jak z przydziałem mieszkania w “Alternatywach”: potrzebujący Dionizy Cichocki nie miał mieszkania, towarzysz Winnicki posiadł je w oka mgnieniu.
  17. Powodzenia i trzymam mocno kciuki!
    marta

    Podziel się

Napisz komentarz

Capcha
Wprowadź kod obrazka

Kanał RSS z komentarzy dla tego posta