Pisałam tekst o "Watasze" i przypomniała mi się zupełnie inna historia. Ponownie z życia wzięta, a dokładnie zaczerpnięta z mojego szeroko rozumianego zaplecza zawodowego.
Zdarzyło mi się kelnerować, serwować lody i gofry, sprzedawać herbatę i kawę, prowadzić zajęcia spinningu, przygotowywać gimnazjalistów do egzaminu kompetencji, a także wypiekać ciasta i ciasteczka w kawiarni i przygotowywać przekąski typu lunchowego. W tym ostatnim z wymienionych moich miejsc pracy odbywał się specyficzny sposób zarządzania lokalem i dość dziwna i chyba raczej mało sprzyjająca polityka personalna...ale oceńcie sami.
Napisałam jakiś czas temu tekst o tym jak to "Pańskie oko konia tuczy". O tym, że obecność szefostwa w przybytku gastronomicznym jest konieczna i niezbędna. Jest to zresztą wydawałoby się oczywista oczywistość głoszona niemal w każdym odcinku "Kuchennych rewolucji" przez prowadzącą i wprowadzającą rzeczone rewolucje - Magdę Gessler.
Wydaje się, że niby wszyscy to wiedzą, ale już wybrani wcielają w życie, a jakie skutki może na kliencie wywierać brak szefa wszystkich szefów w obiekcie hotelowym o tym w kolejnych wersach tej historii.
Pisałam Wam już o tym jak spotkała nas akcja rozkładania styropianu pod wylewki, jak zastała nas niespodzianka związana ze zbyt wilgotnymi wylewkami, mimo tego że próbowaliśmy się zabezpieczyć i kilkukrotnie dopytywaliśmy fachowców ile czasu potrzeba na wyschnięcie wylewek.
Jak to zwykle bywa w życiu, a już w budowlanym życiu zwłaszcza, finalnie to inwestor ląduje z przysłowiową ręką w nocniku.
No i myśmy się z taką znaleźli.
Opowiadałam Wam już kilkukrotnie o przeżyciach znajomej pani kosmetyczki począwszy od oczekiwania na poleconego fachurę, poprzez perturbacje łazienkowe i kuchenne.
U rzeczonej bohaterki zaplanowany i dogadany remont łazienki i wymiana mebli w kuchni ciągną się "jak makaron" z piosenki Pawła i jego przyjaciół z "Wojny domowej".
Dzisiaj będzie nieco autobiograficznie. Blog powstał rok temu, a dokładnie rok temu wypuściłam go na światło dzienne.
Czy tego się spodziewałem - "Hej dziewczyno"?