"Skuś baba na dziada"
Czyli wpadka kolejnego fachowca
Opowiadałam Wam już kilkukrotnie o przeżyciach znajomej pani kosmetyczki począwszy od oczekiwania na poleconego fachurę, poprzez perturbacje łazienkowe i kuchenne.
U rzeczonej bohaterki zaplanowany i dogadany remont łazienki i wymiana mebli w kuchni ciągną się "jak makaron" z piosenki Pawła i jego przyjaciół z "Wojny domowej".
BIWAK
Remont miał trwać do listopada, rozgościł się na tyle, że na początku 2020 roku mieszkanie nie było doprowadzone do stanu pełnej sprawności. Ostatnimi czasy sprawa rozbija się o montaż mebli kuchennych, uzgodnienia z wykonawcami tychże, pewne i niedopowiedzenia skutkujące ich demontażem.
Pani kosmetyczka od kilku miesięcy funkcjonuje z dwupalnikową turystyczną kuchenką elektryczną i brakiem mebli kuchennych. Wizja braku możności przygotowania świąt dla czteroosobowej rodziny przez kilka tygodni wisiała niczym pekińska mgła nad głowami mieszkańców.
Jednak okazało się, że kolejny z wykonawców mebli kuchennych zadeklarował możliwość skończenia kuchni jeszcze przed Wigilią 2019.
Cała rodzina przyklasnęła. Zdaje się, że i w panią kosmetyczkę wstąpił nowy duch i wiara.
Finalnie jednak okres świąteczny przywitał ich rodzinnie jedynie z dołem kuchni, który mistrz meblarstwa zdołał poskręcać do czasu przerwy świątecznej.
NIESPODZIANKA
Mąż pani kosmetyczki, jak i ona sama, pracują w pocie czoła, żeby jakoś załatać dziurę budżetową spowodowaną nieplanowanym na tak długo i przeciągającym się remontem. Zatem fachowiec działał w pojedynkę no i zdziałał, a co - okazało się kilka dni po świętach...
Nasza bohaterka posiada bowiem w zabudowie kuchennej wstawioną także pralkę. Nowe urządzenie - zakupione w trakcie remontu - wkomponowane miało być w dolną część zabudowy, no i zostało.
Pani kosmetyczka kilka dni po świętach po raz pierwszy włączyła pranie na krótki program, chcąc wyprać sportowe ubrania swoich synów i okazało się, że godzinny program trwał godzin osiem. W końcu dotarcie do domu męża naszej bohaterki umożliwiło zdiagnozowanie problemu.
Okazało się bowiem, że pan wykonujący i zarazem montujący meble tak mocno docisnął zabudową wąż od pralki, że ten uległ trwałemu uszkodzeniu, a pralka nie była w stanie odprowadzać wody i dlatego program prania ruszył, a potem ciągnął się w nieskończoność.
Oczywiście wąż od nowiutkiej pralki nadawał się li i jedynie do wymiany, a właściciele niosą na swych barkach kolejne doświadczenia.
PODSUMOWANIE, czyli REFLEKSJE KOŃCOWE:
- Ową opowieścią chciałam Was jedynie ostrzec u uczulić na posiadanie oczu wokół głowy i niestety, ale konieczność stałego nadzorowania i sprawdzania na bieżąco wykonywanej pracy przez fachowca.
- Mój rodziciel spotkał się ostatnio przypadkiem z jednym z wykonawców domu moich rodziców. Człowiekiem już emerytowanym, który wygłosił pesymistyczną teorie jakoby prawdziwych fachowców w naszym kraju w chwili obecnej nie było. Twierdzi on bowiem, że jedni wyjechali, a kolejni zakończyli prace zawodowe i to czego doświadczamy - zwłaszcza na polu budowlanym - to niekompetencja i pseudo fachowość dzisiejszych wykonawców.
- Osobiście nie jestem fanką tego typu generalizacji, ale coś w tym jest skoro zaledwie jednej rodzinie w trakcie średnio dużego remontu przytrafia się aż tyle perturbacji i nieszczęść.
Wbrew temu co twierdził kiedyś jeden z czytelników bloga - nie uważam żeby tego typu wypadki były winą szeroko rozumianego inwestora. Jak dla mnie jednak zdecydowanego problemu należy szukać w szeroko pojętej jakości usług, z którą się spotykamy.
Powodzenia i kreujmy rzeczywistość!
marta