“Czy tu się sprzedaje?”

Napisał MMSlezak brak komentarzy

Czyli “jem przecież”

Wzięłam dzisiaj do ręki butelkę wody i przeczytałam na niej: “Woda dla tych co cenią jakość” i od razu przypomniały mi się moje niedawne zakupy.

WSTĘP

Kto z Was ma małe dzieci wie, że te czystość i utrzymanie porządku mają raczej w dalszej części priorytetów 😉
Do tego nasza boczna działka, z której cały czas usuwamy gruz większy i pomniejszy, a która aspiruje do miana przyszłego ogrodu i na której spędzamy każdą wolną chwilę, jest źródłem brudu (ziemia, pomieszana z gliną, chwasty i ewentualne zalążki świeżo posianej trawy). Dziewczyny towarzyszą nam przy pracach terenowych i zazwyczaj wracają do domu bardzo umorusone. Chwila nieuwagi i towarzystwo - chyc już siedzi (bez kąpieli) na naszej popielatej kanapie. Kolor mimo jasnego odcienia jest dość praktyczny, ale nie aż tak 😏

Dlatego nasze zmagania z gruzem spowodowały plamy na tapicerce, których nie byłam w stanie doprać domowymi sposobami. Musieliśmy zamówić pranie profesjonalną maszyną, a potem przedsięwziąć kroki przysłaniające nasze odświeżone obicie. Zawsze łatwiej jest wrzucić koc, czy narzutę do pralki, niż prać tapicerkę.

Niby luknęłam do Internetu w poszukiwaniu dwóch dużych kocy, które byłyby zdobne i praktyczne zarazem i jeszcze nie kosztowały majątku. Niby coś znalazłam,ale wyjątkowo nie wykazałam zdecydowania w kwestii zamówienia i temat pozostał nadal aktualny.

WYCHODNE, CZYLI ZAKUPY

Sprzedawca 001

Traf chciał, że w owym okresie, wyjątkowo bez dzieci, odwiedziliśmy z mężem jedną z krakowskich galerii handlowych, obfitujących w sklepy z wyposażeniem wnętrz. Weszłam do jednego, do drugiego. Może i znalazłoby się coś fajnego, ale za kwotę, która stanowiła równowartość dwóch kolejnych prań - wykonanych przez profesjonalną firmę.

Mój mąż odszedł do bankomatu, a ja w międzyczasie oczekiwania weszłam do kolejnego sklepu z domowymi akcesoriami - chyba najmłodszego w tej branży.
Udałam się do jednego z regałów i bez ekstazy i ekscytacji zaczęłam oglądać koce. Jeden z nich przykuł moją uwagę. Niezdarnie (piastując w objęciach jakieś inne szpargały) zdjęłam go z półki i starałam się rozłożyć. W tym czasie podeszła do mnie młoda pani ekspedientka, z uśmiechem na ustach i propozycją: “pomogę pani”.
Rozłożyła ze mną koc, sprawdziła dla mnie jego dokładne wymiary. Towarzysko zagadnęła, że sama sobie taki koc zakupiła, bo jest świetny. Wykonałyśmy jeszcze wiwisekcję składu (100 % bawełna, czyli pupy nie będą się pocić 😁). Wszystko w atmosferze sympatycznej i taktowanej obsługi. Niebawem nadszedł mój mąż. Pani towarzyszyła nam dopóki była pomocna, w momencie kiedy zaczęliśmy dyskutować ilość vs wymiary koca i naszej narożnej kanapy, subtelnie usunęła się w tył.
Finalnie nabyliśmy dwa koce, a obsługa świadczona przez panią nie pozostawiała niczego do życzenia. Właściwa osoba, na właściwym miejscu. Do tego potrafiąca w odpowiednim momencie podejść do klienta, doradzić, a potem usunąć się w cień.

POWRÓT Z PRACY

Sprzedawca 002

Kilka dni później wracając z pracy spostrzegłam, że wykręciła mi się kulka z kolczyka, a że akurat w jednym ze starych domów towarowych mieści się duże studio tatuażu i piercingu udałam się tam, celem zakupu zagubionego elementu.

Załatwiwszy sprawę schodziłam z ostatniego piętra schodami, mijając przy tym kolejne poziomy owego domu towarowego i jego stoiska.
Na jednym z nich, tuż przy schodach mieściła się “budka” z biżuterią. Od dłuższego czasu potrzebowałam dokupić srebrną obrączkę ograniczającą za duży pierścionek (którego ze względu na dużą ilość naturalnych kamieni - biżuteria z Nepalu - nie można zmniejszyć).

W owej “wyspie” siedziała dojrzała pani ekspedientka, która zdaje się pamięta jeszcze dawny ustrój i handlowanie w nim.
Powiedziałam pani, że poszukuję jak najcieńszej srebrnej obrączki w rozmiarze 15. Na to pani nawet nie sprawdzając asortymentu i nie ruszając się z miejsca stwierdziła, że “takiego mieć nie będzie”. Chwilę jeszcze stałam przy kontuarze, zatem pani poczuła się chyba wywołana do dalszej obsługi, bo rzekła: “może w kolejnej dostawie”. Ja zdążyłam jeszcze zapytać o cenę interesujących mnie produktów jubilerskich i wyrazić optymistyczne “ooo”, na wspomniane hasło dostawy. Zapytałam kiedy nowy towar przybędzie do sklepu i moja nadzieja prysła w mig, bo pani odpowiedziała: “za miesiąc”.
Po chwili odeszłam od stoiska, które mimo stosunkowo atrakcyjnych cen i asortymentu, którym byłam zainteresowana, okazał się przysłowiowym pudłem. Obsługująca w nim pani była chyba tak znudzona nic nie robieniem, że nie chciało jej się aktywować nawet promila energii dla mnie.

PODSUMOWANIE, czyli REFLEKSJE KOŃCOWE:

  1. Dobry sprzedawca to jakość sama w sobie i sztuka, którą wcale nie łatwo posiąść. Trzeba bowiem mieć wyczucie, kiedy pomóc klientowi, kiedy doradzić, a kiedy usunąć się w cień.
  2. Pani ze wspomnianego sklepu z akcesoriami wystroju wnętrz była taktowna i miała owe wyczucie i tak naprawdę, gdyby nie ona prawdopodobnie nie kupiłabym owych kocy.
    Morał z tego taki, że odpowiednia obsługa może skłonić klienta do zakupu i to nawet klienta, który nie był zdeterminowany i zdecydowany na zakup.
  3. Z kolei postawa drugiej pani była taka, że musiałaby mieć wyjątkowy asortyment i sprzedawać niemal unikatowe produkty, żebym miała ochotę do niej wrócić.
    To mniej więcej taka historia, jak ze sprzedawcami i obsługą poruszoną w tekście "Entliczek pentliczek".
  4. Zatem o ile pierwsza z pań byłaby w stanie sprzedać drzewo do lasu, o tyle druga miałaby problem ze zbyciem wody na pustyni.

Kreujmy rzeczywistość!
marta

Podziel się

Napisz komentarz

Capcha
Wprowadź kod obrazka

Kanał RSS z komentarzy dla tego posta