Mądry Polak po szkodzie

Napisał MMSlezak brak komentarzy

Czyli co można było zrobić od razu

Od początku zakładałam, że blog realistyszol.pl będzie stanowił całość samą w sobie, a profile: Facebook'owy i Instagram'owy będą go jedynie uzupełniać. Ostatnio jednak zamieściłam kilka informacji na ww. profilach społecznościowych, które nie ujrzały światła na blogu.
Dlatego dzisiaj tekst dotyczący naszych refleksji - tego co dzisiaj zrobilibyśmy inaczej, lub co musieliśmy zmodyfikować w tzw. realu.

EPOPEJA, czyli WYJAZD Z GARAŻU

Zacząć musimy od tego, że nasza działka graniczy z działką sąsiadów, a jedna z granic przebiega jakieś 3 metry od naszego garażu. Co więcej w świetle wyjazdu z garażu znajdowało się (czas przeszły - już zostało wycięte) drzewo oraz studnia.

STUDNIA

Studnię od początku wiedzieliśmy, że będzie trzeba rozebrać (była otoczona starodawną, drewnianą obudową) i zmarginalizować do postaci włazu studzienkowego.
Rzeczona studnia znajduje się akurat w granicy działek i na każdych właścicieli przypada jej połowa. Studnia to doskonała rzecz i zamierzamy z niej korzystać przy podlewaniu przyszłego ogrodu ☺️
Drewniana obudowa na szczęście nie poszła na zmarnowanie, tylko teraz zdobi inna studnię, których w okolicy jest akurat stosunkowo dużo. Tereny, wśród których wybudowany jest nasz dom, teraz administracyjnie przynależą do Krakowa, jednak kiedyś były to wsie, znajdujące się na obrzeżach miasta.

DRZEWO

Orzech włoski, który rósł na działce od kilkudziesięciu lat, a zastąpił w tym miejscu inny zielony pomnik, sądziliśmy, że uda się pozostawić. Jednak w wyniku prowadzonych prac ziemnych (korytowanie, utwardzanie drogi dojazdowej, przekopywanie działki kilkukrotnie na potrzeby mediów: prądu, gazu, wody) uszkodzony został system korzeniowy drzewa, które zaczęło schnąć, brązowieć i hurtowo gubić liście.
Ostatecznie zapadła decyzja o wycince drzewa, którą profesjonalna firma zrealizowała na jesieni roku 2018. Koszt takiej wycinki wyniósł wówczas 400 zł.
Niestety firma usuwała drzewo jedynie do poziomu gruntu, zatem pozbywanie się pnia wraz z korzeniami zostało na naszej głowie, czy bardziej może - barkach.

Do walki z pozostałościami orzecha zabraliśmy się w kwietniu 2019 roku, kiedy to wyjeżdżając w pośpiechu z garażu (po kilku dniach nieobecności w domu), spiesząc się na poranne spotkanie w pracy, zawiesiłam się autem na pozostałym pniaku. Nie udało się wówczas - na gorąco - wypchnąć auta ani w przód, ani w tył. Skutek był taki, że ja biegłam na tramwaj, a mój mąż rozgarniał pokłady grząskiej szlaki (stanowiącej tymczasowe utwardzenie naszej drogi dojazdowej) i na haku holowniczym wyciągał auto.
Na szczęście nic się nie uszkodziło w samochodzie, ale był to impuls do podjęcia działań - opóźnionych przez walkę o media (będę Wam o tym jeszcze pisała), zimę i choroby.

W okresie długiej Majówki 2019 sfinalizowaliśmy batalię z pozostałością orzecha. Zajęło nam to kilka dni. Ciężar pracy wziął na siebie mój mąż, w doraźnej asyście swojego brata. Korzenie drzewa zostały odkopane, następnie odrąbane, a pniak obwiązany linką holowniczą i wyciągnięty przy użyciu auta z hakiem. Wymagało to kilku minut podjeżdżania do przodu i tyłu, zmiany kierunku ruchu, ale zakończyło się powodzeniem.
W dziurę po ubytku drzewa wepchnęliśmy gruby gruz, stanowiący pozostałość po rozbiórce budynku (były to jakieś okazy fundamentów z rozebranego stodoło-garażu ). Zasypaliśmy wszystko pozostałą ziemią i na chwilę obecną sytuacja jest opanowana.

BALKON

Szkielet, bo jeszcze nie dorobiliśmy się całego balkonu, został zamontowany na budynku przez firmę stawiającą nasz dom. Był to element, który dokupiliśmy w trakcie prowadzonych prac, o czym pisałam tutaj. Niestety firma nie wykonywała balkonów, tarasów, także musieliśmy zadowolić się*, tymczasowo, samą podstawą.

*Próbowaliśmy zamówić balkon u stolarza, który wykonywał nasze schody, ale rzemieślnik był tak zarzucony przysłowiową robotą, że nie chciał podjąć się dodatkowego zlecenia. Z kolei stolarz od drzwi w ogóle nie parał się tego typu pracami, ale odesłał nas do swojego kolegi zajmującego się wykonywaniem balustrad itp.
Okazało się jednak, że tamten człowiek pracuje z metalem, a taka wersja balkonu nam nie odpowiadała. Nas dom sąsiaduje z drewnianymi chatami, które powstały przeszło 100 lat temu i stanowią już zabytki**. Chcemy się wtopić w krajobraz i możliwie często wykorzystywać drewno w aranżowaniu i zagospodarowywaniu naszego, szeroko rozumianego, podwórka.

Wracając do szkieletu balkonu - został on przez wykonawców pomalowany farbą marki Tikkurila, w kolorze zbliżonym do podbitki (czyli tej drewnianej części stanowiącej okap i integralną część dachu, a widocznej jak spojrzy się w górę, stojąc bezpośrednio pod rzeczonym zadaszeniem). Podbitka nasza pomalowana jest lakierobejcą marki Sadolin (którą wybraliśmy za dopłatą, zamiast Drewnochronu, o czym również pisałam tutaj).
Z kolei na drewno balkonowe firma zastosowała farbę stosowaną m.in do malowania okrętów, marki Tikkurila, ponieważ była świadoma, że tego typu konstrukcja pomalowana preparatem typu Sadolin, Drewnochron pozostawia zacieki na elewacji. Balkon jest zdecydowanie bardziej narażony na działanie czynników atmosferycznych, niż ukryta “pod spodem” podbitka.
Jednakże nasz stelaż był prototypem, po raz pierwszy firma zastosowała ten produkt do pomalowania drewnianych belek. Dzisiaj już wiemy, że i ona powoduje powstawanie zacieków na elewacji.

Na szczęście tynk, który został zastosowany na naszym domu, jest dobrej jakości i istnieje szansa zamaskować tego typu niedoskonałości zamalowując je warstwą płynu, który wytrąca się w procesie sedymentacji, nad warstwą tynku (w opakowaniu z tynkiem). Fachowcy ten rodzaj płynu nazywają mleczkiem. Zastosowanie właśnie owej cieczy umożliwiło nam już zamaskowanie otarć na ciemnym tynku, a teraz pozwoliło odświeżyć tynk w jasnym kolorze. Musieliśmy jednak przeciwdziałać powstaniu kolejnych zacieków. W tym celu nabyliśmy membranę dachową, która dzięki swoim właściwościom pozwoli oddychać drewnu, a jednocześnie będzie przeciwdziałania kapaniu wody po drewnianej podstawie. Pierwotnie sądziliśmy, że wykorzystamy do tego celu folię paroizolacyjną, ale ona - podobnie jak folia budowlana - nie dałaby szansy oddychania drewnu.

** Strefa nadzoru archeologicznego
Stanowiska archeologiczne

Pamiętacie siostrzyczki z Archeo, z kultowego filmu Juliusza Machulskiego? O mały włos, a mielibyśmy takich naukowców u siebie.
Nie pisałam Wam jeszcze o tym, że obszar na którym mieści się nasza działka budowlana objęty jest strefą nadzoru archeologicznego.
Dlatego kiedy oczekiwaliśmy na pozwolenie na budowę nie wiedzieliśmy czy Wydział Architektury nie zleci nadzoru archeologicznego w trakcie prac ziemnych na naszej działce.
Wówczas w przypadku znalezienia jakiś wykopalisk prace byłyby wstrzymywane na czas prowadzenia badań archeologicznych
Nasi sąsiedzi, na działkach obok naszej, mają wyznaczone stanowiska archeologiczne 😮😮😮, zgodnie z Planem Zagospodarowania Przestrzennego.
Prawie, jak byśmy, mieszkali w podziemiach krakowskiego Rynku.
Sami widzicie, że jeszcze zanim zaczęła się budowa przeżywaliśmy stres.

SZLAKA I UTWARDZENIE TYMCZASOWE

Nie wspominałam Wam wcześniej o tymczasowym utwardzeniu wjazdu do naszego garażu. Ze względu na różnice poziomów między gruntem, a poziomem podłogi garażu wjeżdżanie było ryzykowne i mogłoby skutkować uszkodzeniem opon, na ostrych krawędziach końca posadzki. W okresie zimy 2018 zamówiliśmy wywrotkę szlaki wielkopiecowej, którą rozsypaliśmy przed garażem. Tuż przed wjazdem ułożyliśmy także ażurowe płyty stanowiące twardą podstawę dla opon. Tego typu płyty można kupić w każdym markecie budowlanym na sztuki, za około 8 zł.
Dzięki takiemu rozwiązaniu mogliśmy zacząć korzystać z garażu i uniknąć konieczności odśnieżania, czy skrobania auta - w porze zimowej, bądź temperatur iście z sauny - w okresie letnim.
Garaż to prawdziwy skarb i żadne zewnętrzne miejsce postojowe nie zapewni nam takiego komfortu, a pisze to w oparciu o doświadczenia jeszcze z czasu mieszkania w bloku.

OPASKA

Z uwagi na brak zagospodarowanego gruntu wokół domu (a mamy z tym duży problem, bo wykonawców jak na lekarstwo) nie mamy wykonanej opaski wokół domu (czyli wąskiego paska z kamienia, płytek, betonu poprowadzonego po obwodzie domu, zapobiegającego brudzeniu się elewacji). Skutek tego jest taki, że nasza dziewicza elewacja wkrótce po jej wykonaniu, została ochrzczona przez odpryski ziemi w trakcie rzęsistych opadów.
Zabrudzenie elewacji będziemy usuwać myjką ciśnieniową, jednak w celu zapobieżenia powstaniu kolejnych zabrudzeń wokół domu rozłożyliśmy pasek folii budowlanej, na której rozsypaliśmy szlakę. Stworzyliśmy w ten sposób tymczasową opaskę i zapobiegliśmy powstawaniu kolejnych bryzgów mokrej ziemi na elewację.

CHODNIK

Barak zagospodarowanego gruntu wokół domu, czyli brak "uporządkowanego" podwórka skutkował czymś jeszcze. Po kilku wyjściach z domu, zwłaszcza po opadach, kiedy moje buty zostały zmasakrowane błockiem zaczęłam wychodzić w kaloszach, czy starych butach trekkingowych, które dopiero w aucie, albo poza teren naszej działki, zmieniałam na buty docelowe.
Na szczęście mój Szwagier w dzień wolny od pracy widząc moje męki i próbę wytoczenia się z wózkiem wynalazł kilka starych płyt chodnikowych, które ułożył nam w zgrabną ścieżkę do domu. Dzięki temu teraz można od razu wychodzić w “wyjściowym” obuwiu.

PODSUMOWANIE, czyli REFLEKSJE KOŃCOWE:

Dzisiaj już wiem, że łatwiej zapobiegać, niż leczyć, dlatego:

  1. Firmy wycinające drzewa najczęściej usuwają drzewo do poziomu gruntu.
    Chociaż oczywiście są osoby, które mają sprzęt w postaci mielarek, działających w głąb i robiących z systemu korzeniowego wiór. Jeżeli mamy więcej pniaków do pozbycia lepiej rozejrzeć się za firmą (być może inna, niż ta od wycinki) realizująca prace w tym zakresie (usuwającą - mielącą korzenie drzew).
  2. Po wycince drzewa lepiej od razu usunąć pozostałą w ziemi część.
    Nigdy nie wiecie, kiedy spotka Was niespodzianka i zapomniany towarzysz wejdzie Wam w drogę.
  3. Jeżeli mamy elementy drewniane na domu, które mogą powodować zabrudzenia elewacji (jak nasz szkielet balkonu) lepiej od razu je zabezpieczyć. Do tego celu polecam membranę dachową, która nie przepuszcza wody, ale pozwala oddychać drewnu.
    Z naszego doświadczenia wynika, że nawet doskonałą farbą (przeznaczona do okrętów) pozostawia zacieki na elewacji pod wpływem ciągłego oddziaływania opadów atmosferycznych.
  4. Jeżeli mamy garaż, a nie posiadamy jeszcze kostki wokół domu zakupienie drobnego kamienia, czy szlaki i podsypanie wjazdu oraz doposażenie się w kilka płyt może zapewnić nam komfort korzystania z dobrodziejstwa domu dla auta.
  5. Jeżeli mamy wykonaną elewację, a nie posiadamy zagospodarowanego terenu wokół domu, w tym okalającej go opaski warto uprzedzić czające się zabrudzenia i rozłożyć po obwodzie domu folię budowlaną, i posypać ją kamieniem, czy szlaką (np. tą od utwardzania wjazdu do garażu).
  6. Jeżeli czeka Was okres przejściowy i zagospodarowywanie terenu wokół domu odwleka się w czasie, wówczas dobrze jest zorganizować sobie możliwie komfortowe warunki dojścia do domu.
    W składach budowlanych można czasami kupić tanie używane płyty chodnikowe, pochodzące z rozbiórek. Ten stosunkowo niewielki wydatek może uczynić Wasze życie dużo prostszym, a przemierzanie drogi z i do domu dużo bardziej komfortowym.

Powodzenia!
marta

Podziel się

Napisz komentarz

Capcha
Wprowadź kod obrazka

Kanał RSS z komentarzy dla tego posta