Jednak liczą się ludzie

Napisał MMSlezak brak komentarzy

Czyli chcieć to móc

Pisałam Wam jakiś czas temu o moich przemyśleniach dotyczących trudności z dostępem do placówki banku, kostropatych chodnikach, czy nieprzystosowanych do wózków tramwajach.
Na profilu Facebook'owym rozgorzała dyskusja, podjudzona jeszcze wklejeniem przeze mnie kopii mojej rozmowy, prowadzonej przez komunikator Messenger, z pracownicą wspomnianego banku.

Finalnie działania przebiegły dwutorowo:

  • Jedna z Czytelniczek bloga miała pomóc i zasięgnąć informacji o możliwych mechanizmach działania, kiedy widzimy, że dostęp dla osób poruszających się na wózkach jest ograniczony.
  • Ja z kolei toczyłam dalej rozmowy z bankiem, dotyczące niesprawnej windy.

WĄTEK 1

Jeżeli chodzi o pierwszy wątek, to niestety mechanizmy nie są zbytnio rozbudowane, potrzebna jest zatem nasza determinacja.
Poniżej cytat z informacji od Czytelniczki:

"Co do fundacji, to zwróciłam się do znajomej z zapytaniem, czy są jakieś instrumenty, które można wykorzystać w walce z nieprawidłowościami. Dowiedziałam się, że wielu opcji nie ma. Jeśli teren jest miejski, można rzecz zgłaszać do wydziału polityki społecznej, jeśli dobrze zrozumiałam. We wszelakich innych sprawach można także zwrócić się do lokalnego pełnomocnika prezydenta miasta ds. osób z niepełnosprawnościami - Pan, który sprawuje obecnie ten urząd (w Krakowie, przypis realityszol), jest ponoć bardzo kompetentny, niemniej, to ciągle urząd, więc rzeczy nie dzieją się bardzo szybko. Innymi słowy nadal najskuteczniejsza metoda walki z barierami komunikacyjnymi to zwyczajne zawstydzenie instytucji."

Tak wygląda kwestia walki o równość i jednakowe możliwości dotarcia i mobilność osób niepełnosprawnych i osób korzystających z wózków, w tym rodziców z małymi dziećmi.

WĄTEK 2

W dniu 11 lipca mieliśmy umówione spotkanie w, znanej Wam już z opowieści, placówce banku. Spotkanie tak naprawdę dotyczyło dopełnienia formalności związanych z naszym kredytem, a związanych bezpośrednio z uzyskaniem pozwolenia na użytkowanie budynku (w tym czasie oczekiwałam na informację zwrotną na zgłoszoną przez infolinię reklamację).

Przed wejściem do placówki, już zwyczajowo, sprawdziłam działanie windy, która według moich obserwacji również tego dnia nie reagowała ani na przywołanie na dół, ani na górę. Nikt z pracowników nie zgłaszał się także na dzwonienie - zamontowanym przy dźwigu - dzwonkiem.

W banku mieliśmy do czynienia z kolejną rażąca niekompetencją, tym razem już pani doradczyni kredytowej (ale to jest zupełnie inny temat, na inną dyskusję). Jednakże obydwa te czynniki spowodowały, że zażądałam spotkania z dyrektorem placówki. Pracownicy tzw. sali operacyjnej, czyli innymi słowy - holu banku widząc moje poirytowanie (i jego zasadność) wyciągnęli panią Dyrektor ze spotkania rekrutacyjnego.

PIERWSZE SPOTKANIE Z DYREKTOR PLACÓWKI

Pierwsze spotkanie z Dyrektor banku przebiegło na głównej sali, jednak szczęśliwie trafiliśmy (bo mój Mąż również uczestniczył w owych wydarzeniach) na osobę zainteresowaną głosem klienta i możliwie elastyczną.
Miałam wrażenie, że największe zrozumienie sytuacji nastąpiło, gdy spytałam panią Dyrektor o to jakie jest motto banku. W odpowiedzi usłyszałam: “Bo liczą się ludzie”. Ponownie zapytałam jak właśnie rzeczeni ludzie mają się do niesprawnej windy (w dodatku urządzenia awaryjnego, które według moich obserwacji jest niesprawne już drugi rok). Jak ludzie poruszający się na wózku i zdyskredytowania na wejściu (brakiem możliwości wejścia do placówki) mają się do tego hasła? W którym miejscu dla banku liczą się owe osoby? Mam wrażenie, że to były właśnie kluczowe argumenty, które sprawiły, że oczy pani Dyrektor na moment zabłysły, a ja w końcu dostrzegłam zrozumienie dla sprawy.
Potem wystosowałam jeszcze kilka argumentów i problematycznych kwestii - np. jak pani Dyrektor wyobraża sobie wzywanie pomocy przez osobę jej potrzebującą:

  • Poprzez okrzyki uskuteczniane z ulicy?
  • Czy wbiegnięcie zdesperowanego rodzica do placówki, rodzica który dziecko/dzieci był zmuszony pozostawić bez opieki?
Na kolejne, już spokojne i zaplanowane spotkanie umówiliśmy się z panią Dyrektor na dzień 15 lipca.

DRUGIE SPOTKANIE Z PANIĄ DYREKTOR

W trakcie drugiego spotkania z panią Dyrektor niemal na wstępie usłyszeliśmy, że bank:

  • postanowił wymienić windę oraz
  • że dzwonek umożliwiający wezwanie pomocy zostanie wymieniony, a w placówce tak ustawiony, żeby pracownicy go słyszeli.
Okazało się, że dotychczasowy dzwonek, mający - niby - umożliwić wezwanie pomocy przez osobę poruszająca się z wózkiem/na wózku:
  1. Po pierwsze był stary i oklejony plastrami/taśmami.
  2. Po drugie nie było na nim żadnej sygnalizacji świetlnej informującej o tym, że on działa.
  3. Po trzecie baza dzwonka była ustawiona w takim miejscu, że nawet jak ktoś dzwonił (wzywając pomocy) pracownicy sali operacyjnej go nie słyszeli.

Rzeczony bank jest najemcą pomieszczeń, w których mieści się jego siedziba. Dlatego pewne problemy “techniczne” były tłumaczone, jako te wynikające z konieczności podjęcia działań przez administratora budynku.
W ten sam sposób tłumaczony jest brak wykonania podjazdu dla wózków, jako rozwiązania alternatywnego do windy. Pani Dyrektor tłumaczyła się koniecznością występowania o pozwolenie na budowę. Nie jest to jednak hasło mnie przekonywujące: jeżeli zachodzi potrzeba, to trzeba wystąpić. Zresztą temat pozwolenia na budowę jest nam dobrze znany, czyż nie 😉

PODSUMOWANIE, czyli REFLEKSJE KOŃCOWE:

Zatem, jeżeli spotkacie się z nieprawidłowościami, to możecie działać następująco:

  1. Zgłaszać sprawę do wydziału polityki społecznej w danym mieście.
  2. Interweniować u lokalnego pełnomocnika prezydenta do spraw osób z niepełnosprawnościami.
  3. Interweniować bezpośrednio w instytucjach, które nie zapewniają równego dostępu osobom sprawnym i tym poruszającym się na wózkach, czy korzystającym z wózków.

Morał z interwencji osobistej u pani Dyrektor krakowskiej placówki banku, dla którego pono liczą się ludzie jest taki:
  1. Placówka w ciągu najbliższego tygodnia (w czasie rozmowy mowa była o dwóch tygodniach) ma zostać wyposażona w nową windę.
    Dźwig podobno wyprodukowana w Szwecji, także dodatkowo jest odporny na działanie czynników zewnętrznych.
    Jako ciekawostkę dodam, że owy wehikuł podobno kosztował 100 000 złotych.
  2. Pani Dyrektor postulowała wykonanie zadaszenia nad windą (jak wprowadzać zmiany, to na całość), ale związane by to było ponownie z uzyskaniem pozwolenia na budowę, którego z niewiadomych mi powód administrator budynku bardzo się obawia, i od którego stroni.
  3. Pani Dyrektor placówki okazała się być osobą otwartą i rzeczywiście słuchająca tego co się do niej mówi - pamiętała rzeczy, które powiedziałam jej przy pierwszym, nieco nerwowym spotkaniu.
  4. Moje wielokrotne interwencje u pracowników banku, dotyczące rzeczonej windy, spełzły na niczym.
    Dopiero reklamacja zgłoszona przez infolinię banku została odnotowana i tym samym zauważona.
    Jednakże kluczem do sukcesu okazała się osobista interwencja u dyrekcji placówki
    .
  5. Wniosek z tego zatem taki, że w przypadku korporacji, do jakiej niewątpliwie należy bank, wszelkie sprawy wymagające interwencji należy:
    1. Po pierwsze zgłaszać pisemnie, tak żeby pozostawał dowód.
    2. Po drugie jeżeli jakaś sprawa się przeciąga należy podjąć interwencje bezpośrednio u osoby władnej podejmować decyzje.
  6. Niewątpliwie styczność z osobą otwartą i słuchającą sprzyja załatwieniu spraw i wprowadzeniu w życie zmian.

p.s. Podobno mam być zaproszona na uroczyste przecięcie wstęgi przy nowej windzie...pożyjemy - zobaczymy, jak głosi ludowa mądrość.

KREUJMY NASZĄ RZECZYWISTOŚĆ!
marta

Podziel się

Napisz komentarz

Capcha
Wprowadź kod obrazka

Kanał RSS z komentarzy dla tego posta