Warzywne krokiety

Napisał MMSlezak brak komentarzy
Sklasyfikowane w : Pycha! Tagi : wytrawnie

Moje starsze dziecię w przypływie fantazji wskazało ostatnio palcem kilka dań, a ja bohatersko postanowiłam zrobić każde z nich, zwłaszcza że dobrze jest poszerzać horyzonty - w tym te kulinarne. Miałam ostatnio czas stagnacji w kwestii przygotowywania nowych dań dla rodziny i na codzień jechałam na przysłowiowych pewniakach, które były akceptowane przez naszą dwu i czterolatkę. Październik i Konstancja mnie jednak natchnęły i lawina jedzeniowych nowości ruszyła pełną parą.

Te krokiety Kostka ponownie wypatrzyła w najnowszym numerze magazynu "Kuchnia". Jedno co, to w naszym wydaniu nie było to danie z "Odgrzewnych kartofli" - tylko specjalnie do tego celu gotowanych ziemniaków.

Oryginalny przepis nie mówił nic o ilości krokietów jakich można się spodziewać z tej ilości składników, dlatego przezorny zawsze ubezpieczony i ja - absolutnie na przekór osławionej krakowskiej oszczędności - zrobiłam od razu potrójną porcję - mając w domyśle chęć przygotowania obiadu na dwa dni i co więcej nakarmienia rodziny i gości.

Ponadto muszę się przyznać, że na wstępie zaburzyłam proporcje w obawie, że jak moje dzieci wyczują brokuła w ilości 1:1 z ziemniakami, to nie tkną kulinarnego arcydzieła, choćby było podane na złotym talerzu. Zatem uderzyłam w ich miłość do polskiego kartofla i proporcje uległy zmianie na 2:1 na rzecz skrobiowego warzywa.

Warzywne krokiety, które u mnie przypominały nieco bardziej kotlety zrobiłam tak:
Składniki:
1 kilogram ugotowanych ziemniaków (obojętna forma, bo i tak się je później blenduje),
około 600/700 gramów ugotowanych brokułów,
3 jajka,
300 gramów sera mozarella,
3 łyżki posiekanego koperku,
3 łyżki posiekanego szczypiorku,
sól, pieprz.
Ziemniaki razem z brokułami zblendowałam na w miarę gładką masę, dodałam pozostałe składniki. Uformowałam z nich krokiety, co wcale nie było takie proste bo masa była dość rzadka (być może zwiększenie ilości brokuła wpłynęłoby na "zgęstnienie" masy) i mocno kleiła się do rąk i nieco przeciekała utrudniając uformowanie zgrabnych krokiecików.

Składniki na panierkę:
mąka - może być np. orkiszowa,
bułka tarta - może być pomieszana z białym sezamem,
około 8 roztrzepanych jajek.
Uformowanego krokieta (bądź kotleta) obtaczamy w jajku, następnie w mące, ponownie w jajku, a następnie w bułce tartej i smażymy na rozgrzanej patelni.
Do smażenia użyłam ekstra łagodnego ekologicznego oleju z zarodków rzepaku, który nie "narzuca" dodatkowych smaków. Przepis gazetowy mówił o smażeni na klarowanym maśle.

Składniki na sos:
Krokiety podaje się z jogurtowym sosem. Do tej ilości krokietów mój wspaniały małżonek Wojciech zrobił sos z całego 500 gramowego kubka jogurtu naturalnego (takiego bez dodatku mleka w proszku), dwóch posiekanych ząbków czosnku, pęczka szczypiorku (mieliśmy domowy mrożony - z ogródka mamy Wojtka), łyżki soku z cytryny, soli i pieprzu (świeżo mielonego do smaku). Wszystkie składniki połączyliśmy, a sos podaliśmy w miniaturowych miseczkach stojących na talerzach z krokietami.

Krokiety, tak jak i sos przygotowaliśmy dzień wcześniej, a w godzinie "w" odgrzewałam je w żarodoodpornym naczyniu w piekarniku. Sos w ciągu kilkunastu godzin też nam się fajnie przegryzł i przeszedł smakami. Szczerze mówiąc nie policzyłam ile krokietów/kotletów mi wyszło. Dość powiedzieć, że pierwszego dnia zjadło je czworo dorosłych (po 2/3 sztuki), a kolejnego cała nasza czteroosobowa rodzina. Drugiego dnia serwowania do krokietów - poza sosem - podałam marynowane buraczki, które fajnie skontrastowały łagodny smak potrawy.

P.S. Mój szwagier myślał nawet, że je danie mięsne.

Smacznego!
marta

Podziel się

Napisz komentarz

Capcha
Wprowadź kod obrazka

Kanał RSS z komentarzy dla tego posta