Robiłam ostatnio pranie - ot zwykła prozaiczna czynność, o której może pisać nie wypada, ale jako że na drugie mam "Maria", to sama sobie robię za panią Marysię 😉
Zatem klęczalam niczym Kopciuszek w naszej kotłowni i segregowałam to co już wstępną selekcję kolorystyczną przeszło. Odplamiałam paćki wszelakie z ubrań naszych dziewcząt, posiłkując się baterią specjalistycznych odplamiaczy o wąskich specjalnościach - całkiem jak w dzisiejszej rzeczywistości.
Wśród brudów do prania była pościel z kołder i poduszek naszych niedawnych gości.
Przypomniało mi się wtedy jak już niebawem przed przeprowadzką dokonywałam domawiania pościeli.
Bo wiecie co? Większy dom, to nie tylko więcej miejsca, ale to też najczęściej więcej łóżek i reorganizacja życia.
Wczoraj przygotowałam sobie notatki dotyczące tego tematu, dzisiaj przechodzę do pisania. Aż nie do wiary, że to przedsięwzięcie zajęło nam tyle czasu i w dzisiejszej rzeczywistości sama nie wiem kiedy dobrnie do końca, a niby jesteśmy już tak blisko.
Pisałam Wam już o tym jak spotkała nas akcja rozkładania styropianu pod wylewki, jak zastała nas niespodzianka związana ze zbyt wilgotnymi wylewkami, mimo tego że próbowaliśmy się zabezpieczyć i kilkukrotnie dopytywaliśmy fachowców ile czasu potrzeba na wyschnięcie wylewek.
Jak to zwykle bywa w życiu, a już w budowlanym życiu zwłaszcza, finalnie to inwestor ląduje z przysłowiową ręką w nocniku.
No i myśmy się z taką znaleźli.