Stan przedzawałowy
Czyli o naszych wylewkach słów kilka
W naszym domu szkieletowym wylewki miały zostać wylane na parterze. W trakcie prac budowlanych, za radą pana hydraulika, zdecydowaliśmy się na ogrzewanie podłogowe w wiatrołapie i obydwu łazienkach, zatem do listy doszła jeszcze górna łazienka.
PRZYGOTOWANIE i PAN FILOZOF
Z firmą budowlaną od początku uzgadnialiśmy, że w odpowiednim momencie - wskazanym przez majstra aktualnie pracującej ekipy - będziemy mogli wylać wylewki, a dokładnie zlecić ich wylanie firmie wykonującej tego typu prace.
Clou zagadnienia polegało na tym, żeby wylewki zostały wylane i już schły w trakcie kończenia prac przez firmę głównego wykonawcy. Dzięki takiemu harmonogramowi mogliśmy połączyć prace malarskie z kładzeniem (w międzyczasie) podłóg i w ten sposób skrócić czas przygotowywania domu do wprowadzenia się.
Kilkukrotnie rozmawialiśmy z człowiekiem, który miał wykonywać wylewki (tzw. półsuche). W dodatku był to człowiek o naturze filozofa, także w trakcie rozmów mogliśmy, usłyszeć wywody nie dotyczące ściśle zadanego pytania. Tak, czy inaczej kilkukrotnie dopytywaliśmy się o to ile takie wylewki schną. Była to dla nas bardzo ważna kwestią z uwagi na konieczność zaplanowania prac wykończeniowych i tym samym dogadania i umówienia wykonawców. Nikt, zwłaszcza w dobie, dzisiejszego bumu, nie przyjdzie “na budowę” z dnia na dzień. Terminy są często zaklepywane z kilkumiesięcznym (o ile nie rocznym i więcej) wyprzedzeniem.
Za każdym razem nasz pan “filozof” odpowiadał, że podręcznikowo wylewki schną 30 dni .
Niestety ani razu NIE ZAJĄKNĄŁ SIĘ O TYM, ŻE OWE KSIĄŻKOWE WYTYCZNE DOTYCZĄ TEMPERATURY OTOCZENIA OKOŁO 20 STOPNI CELSJUSZA, czyli tzw. temperatury pokojowej .
Wiedział doskonale w jakim okresie prowadzone są prace (zimowy), wiedział w jakim miesiącu wylewki będą wylewane i mógł przypuszczać, że skoro mowa jest o budowanym domu, to raczej nie ma w nim ogrzewania. Zatem książkowy okres schnięcia mogliśmy sobie schować do kieszeni, bo nie sposób było ogrzać 200 metrowego domu, nie mając gazu, do temperatury 20 stopni Celsjusza.
Niestety o owym fakcie - wymaganej, optymalnej temperatury do schnięcia wylewek, zostaliśmy poinformowani przez właściciela firmy, który przyszedł dokonać pomiarów powierzchni podłóg, celem wyliczenia ilości potrzebnego materiału.
Ponieważ zamierzaliśmy założyć w całym domu jeden z droższych, wytrzymalszy i tym samym objętych kilkudziesięcioletnią (same panele) oraz dożywotnią (łączenia paneli, tzw. zamki) gwarancją paneli, dowiedzieliśmy się, że jeżeli warunki (tzn. suchość wylewek) nie będzie spełniała określonych norm i wymogów, wówczas na starcie stracimy gwarancję (o ile firma w ogóle zdecyduje się nam je zamontować).
RZECZYWISTOŚĆ, czyli WYŚCIG Z CZASEM
Viva fachowcy, viva kilkukrotne zadawanie pytań i próby doinformowania się.
Jak to usłyszałam o mało nie siadłam z wrażenia. Jak to często bywało - na budowie byłam sama z dziewczynami - a tu takie newsy.
No i zaczął się wyścig z czasem i burza mózgów, jak teraz postąpić i jak przyspieszyć schnięcie wylewek.
W razie nie zamontowania podłogi sypały się inne terminy montaży: zabudowy kuchennej i jadalniane, łazienek, wiatrołapu, białego montażu, montażu drzwi i schodów. Słowem mała, rodzinna katastrofa domowa, albo nawet całkiem spora.
Mój mąż zaczął od razu poszukiwać w Internecie sposobów przyspieszenia osuszania. Chyba nawet ja napomknęłam mu coś o zasłyszanych osuszaczach, które niebawem wypożyczyliśmy.
Firma od sprzętu osuszającego optymistycznie zakładała, że czas tygodnia powinien swobodnie wystarczyć na “wyciągnięcie” wody z wylewek. Niestety na przekór nam stały dwie rzeczy:
- Temperatura, gdyż okazało się że osuszacze również najwydajniej pracują przy temperaturze otoczenia około 20 stopni Celsjusza - magiczna liczba.
- Po drugie wydajność sieci elektrycznej była za mała, żeby uciągnąć cały sprzęt, który powinien pracować.
Po tygodniu zmieniliśmy system osuszania, ponieważ poprzedni, poza poborem dużej ilości prądu nie był efektywny i zaczęliśmy jednocześnie grzać i osuszać te same pomieszczenia.
Pierwotna konfiguracja była taka, że osuszacze i nagrzewnice stały w innym pomieszczeniach. Jednak ta stosunkowo niewielka ilość sprzętu grzejącego nie dawała rady ogrzać całego parteru do temperatury pozwalającej na wydajniejszą pracę osuszaczy.
Dlatego podjęliśmy decyzję o zmianie sposobu grzania i osuszania. Zmniejszyliśmy ilość sprzętu, tak żeby pracujące urządzenia mogły pracować na maksa, nie przeciążając jednocześnie sieci elektrycznej.
Zaczęliśmy zawieszać zwoje folii malarskich w otworach drzwiowych izolując w ten sposób nagrzewane i jednocześnie osuszane pomieszczenia .
Ten system pozwolił na wytworzenie wyższych temperaturach w wybranych miejscach domu i tym samym zwiększył efektywność osuszania wylewek.
Dwa razy dziennie przyjeżdżaliśmy na budowę i zmienialiśmy konfigurację urządzeń, tak żeby suszyć kolejno wszystkie pomieszczenia z wylewkami.
W ten sposób spędziliśmy całe Święta Wielkanocne 2018 - ze święconką, bądź tuż po Śniadaniu Wielkanocnym pędziliśmy na budowę rekonfigurować ustawienie urządzeń.
Mortęga, a wszystko przez to, że zostaliśmy w prowadzeniu w błąd.
FINAŁ
Ostatecznie się udało, ale szczerze mówiąc jeszcze w przeddzień montażu podłóg urządzenia osuszały wylewki w naszym domu. Cały czas wisiało nam nami widmo utraty gwarancji w przypadku niespełnienia norm poziomu wilgotności podłóg, przed montażem paneli.
W dodatku zapłaciliśmy majątek za wynajem osuszaczy i nagrzewnic, a później drugi majątek za pokrycie kosztów poboru prądu elektrycznego w czasie osuszania.
Całość tej “imprezy” to było około 6000 zł, nie przewidzianych w planach.
PODSUMOWANIE, czyli REFLEKSJE KOŃCOWE:
- Pamiętajcie - wylane wylewki (jakkolwiek to brzmi) schną około 30 dni, ale w temperaturze 20 stopni Celsjusza.
Niższa temperatura wydłuża proces schnięcia, wyższa - odwrotnie - skraca.
Chociaż za wysoka temperatura też nie jest pożądana ze względu na skurcz materiału, który może zachodzić. - Nie ufajcie fachowcom. Dowiadujcie się u innych źródeł (np. w sklepie, w którym zamierzacie nabywać produkty/artykuły).
Nasz przypadek dobitnie pokazuje, że odpowiedź na tożsame, kilkukrotnie zadane pytanie, nie zawsze jest prawdziwa i przemyślana. - Prace prowadzone w zimie, ze względu na niskie temperatury zewnętrzne, wymagają albo dodatkowego ogrzewania w celu przyspieszenia schnięcia, albo wydłużenia okresu suszenia (np. wylewek, gładzi, tynków, malowanych ścian etc.).
- W naszym przypadku najbardziej optymalna okazała się technika ogrzewania i jednoczesnego osuszania tego samego pomieszczenia. Przy jednoczesnym zastosowaniu drzwi tymczasowych - w postaci zawieszonych w otworze drzwiowym folii malarskich - celem nie rozchodzenia się ciepła do innych pomieszczeń.
- Zgodnie z informacjami, które uzyskaliśmy od pana z firmy wynajmującej sprzęt osuszający w trakcie wymuszonego osuszania pomieszczeń nie należy otwierać okien. Chodzi o to, żeby nie zaciągać wilgoci z zewnątrz.
- Jeżeli tylko macie szansę zaplanujcie sobie kolejne prace na budowie z marginesem tolerancji około dwóch tygodni.
- Absolutnie do kwoty przewidzianych na budowę domu, czy remontu doliczcie, co najmniej 30 % na nieprzewidziane wydatki.
U nas sama “kampania osuszaczowa” wyniosła około 6000 zł, podczas gdy pierwotna cena budowy domu wynosiła około 280 000 brutto, o czym wspominałam tutaj. - Właściwie przy obecnym bumie budowlanym i obowiązujących cenach już niejednokrotnie słyszałam i potwierdzam, że inwestycja przekracza w 100% pierwotne założenia!
Na stronach internetowych firm zobaczycie cenniki zawierające np. pozycję "układanie płytek 70 zł", a w rzeczywistości okazuje się, że koszt wynosi 120/140 zł. Drożeją zarówno materiały, jak i robocizna.
Powodzenia!
marta