Kompozyt drewna

Czyli czego dowiedzieliśmy się u producenta, a potem krakowskiego odbiorcy
Czyli czego dowiedzieliśmy się u producenta, a potem krakowskiego odbiorcy
Czyli balkonowe perturbacje
Wczoraj przygotowałam sobie notatki dotyczące tego tematu, dzisiaj przechodzę do pisania. Aż nie do wiary, że to przedsięwzięcie zajęło nam tyle czasu i w dzisiejszej rzeczywistości sama nie wiem kiedy dobrnie do końca, a niby jesteśmy już tak blisko.
Czyli rzecz o zamawianiu drzwi do naszego domu
Ostatnio zaczęłam przypominać sobie cały proces zamawiania naszych drzwi, zaczęliśmy o tym dyskutować z moim mężem, i w sumie jest to historia w dwóch aktach.
Czyli wypadek przy remoncie
Pamiętacie opowieść o panu, który był na fusze? Niespodziewanie dla mnie samej historia ta ma swoją kontynuację i co ciekawe człowiek od dodatkowego zlecenia stanowi tu jedynie tło.
Historia wyciągnięta z życia - zapraszam.
Czyli casting na wykonastwo
Czekaliśmy kilka dni temu na pana od pomiaru i montażu balustrad balkonowych. Czekaliśmy już kolejny dzień, bo pan pierwotnie zapowiadał się na sobotę, później na sto procent na poniedziałek (bo miał wówczas umówiony montaż pod Krakowem, a jest spoza Krakowa). Potem po późno popołudniowym telefonie z naszej strony dziękował za cierpliwość i deklarował przyjazd we wtorek (bo montaż się przedłużył). W środę nadal NIE było odzewu, a z tym człowiekiem dogadujemy się od kilku miesięcy. Tych miesięcy kiedy z kolei żmudnie próbowaliśmy skoordynować pracę pana od podłogi balkonowej.
Nie ukrywam, że dopadł mnie gniew na brak szacunku, bo dwa dni z rzędu lecimy z pracy z wywieszonym językiem, żeby zdążyć na umówioną godzinę spotkania, a potem cisza. W rozmowach - czy to telefonicznych, czy twarzą w twarz wszyscy wydają się być rozsądni, sensowni i poukładani, a potem wychodzą niespodzianki.
W trakcie wieczornych rozmyślań i próby stłumienia złości przypomniała mi się historia z umawianiem fachowca do wykonania drogi dojazdowej do naszego domu i ogrodzenia od frontu.
A było tak…