Profesjonaliści budują swój dom w okolicach Krakowa

Napisał MMSlezak brak komentarzy

Czyli o drodze wcale nie usłanej różami

Kilka dni temu poprzez Facebook'owy profil bloga otrzymałam długi wywód od Pana Jarka, który komentował blogowy tekst dotyczący historii naszego przyłącza gazowego. Z komentarza jasno wynikało, że powinnam przestać pisać cokolwiek, bo moja niekompetencja jest rażąca, a moja wirtualna działalność i opisy sytuacji, które mnie spotkały w trakcie budowy domu, mogą tylko i jedynie wystraszyć przyszłych inwestorów.

Wiem, że Internet jest miejscem, w którym każdy może się wypowiedzieć i tak jak ja mogę prowadzić bloga, tak rzeczony Pan Jarek może komentować.

SPOTKANIE Z KIEROWNIKIEM BUDOWY

Jednakże kwestia moich doświadczeń i rzeczywistości Krakowa i okolic w odniesieniu do przyłączy powróciła na tapetę w momencie niedawnego spotkania z naszym kierownikiem budowy. Spotkaliśmy się w naszym domu, który mimo przytyków i niepochlebnych uwag Czytelnika, jednak stanął i ma się całkiem dobrze. Co więcej - nieskromnie stwierdzę - zbiera wyrazy uznania odwiedzających.

Jednak nie o tym chcę Wam napisać. W trakcie konwersacji z panem kierownikiem budowy, który oddawał nam dokumenty w postaci dziennika budowy i cząstkowych protokołów odbioru (po poszczególnych etapach zakończenia prac) został przeze mnie zagadnięty o swoją budowę.

Traf chciał, że owy Budowlaniec sam zaczął stawiać dom w podobnym okresie jak my. Dzieliły go mniej więcej dwa miesiące: podczas gdy my mieliśmy już “wypoczęte” fundamenty, u pana kierownika były właśnie wylewane. “Budował się” w podkrakowskich Raciborowicach. Stawiał dom murowany.

Przez cały czas naszej budowy wspominał nam, że w Krakowie pod względem formalności jest trudno, ale poza granicami Grodu Kraka już znacznie łatwiej. Podkreślam, że słowa te wypowiadał człowiek siedzący w temacie, zawodowo zajmujących się budowlanką, pełniący zawodowo funkcje kierownika budowy, który akurat w roku 2017 rozpoczął budowę swojego prywatnego domu. Chyba o bardziej kompetentną osobę trudno.

PYTANIE

Na moje pytanie: “A jak pańska budowa?” usłyszeliśmy z mężem, że “realizację przyłączy w Krakowie i okolicach należy LICZYĆ W LATACH”.

Okazało się, że ów “człowiek budowy” ma prąd pociągnięty od sąsiada za pomocą druta osadzonego na dwóch drewnianych słupach, a gaz do grzania wody czerpie z butli. Nie udało się mieć wszystkiego na czas, mimo tego że mówimy o człowieku, który kwestie procedur i formalności budowlanych ma w jednym palcu. O człowieku, który część formalności i koniecznych procedur (np. projekty przyłączy składane do pozwolenia na budowę) miał robione na zasadzie koleżeńskiej przysługi, rewanżu i współpracy w ramach branży (historię znam od źródła).

I co?! Okazało się, że nawet on nie ma w lipcu 2019 roku (czyli po dwóch latach od rozpoczęcia budowy) ani prądu, ani gazu w swoim nowym, podkrakowskim domu.

Zatem Panie Jarku - jeszcze raz gratuluję Panu wartkiej budowy i pozostaję jednak przy teorii, że sprzyjają Panu raczej okoliczności (budowa w zachodniej Polsce), niż rozeznanie w procedurach.

PODSUMOWANIE, czyli REFLEKSJE KOŃCOWE:

Dzisiaj wyjątkowo w formie podsumowania kluczowe fragmenty dyskusji z blogowego profilu na Facebook'u:

  1. Wypowiedź Pana Jarka:
    “Czytam to wszystko i własnym oczom nie wierzę. Sami jesteśmy z żoną na etapie budowy domu. Technologia klasyczna, prace rozpoczęły się w połowie lutego tego roku, pierwotny plan zakładał ukończenie prac w grudniu i wszystko wskazuje na to, że termin ten jest niezagrożony. Problemy były najróżniejsze, a najpoważniejszym z nich było wycofanie się umówionej w zeszłym roku ekipy od murów na dwa tygodnie przed rozpoczęciem budowy. Natomiast mogę z całą odpowiedzialnością stwierdzić, że większość problemów jakich Pani doświadczyła (przede wszystkim z przyłączami) może mieć tylko jeden powód: niedbalstwo i rażące niedopatrzenia po stronie inwestora. My, pomimo poważnych problemów z ustaleniem prawidłowego przebiegu gazociągu i koniecznością występowania o korektę mapy geodezyjnej, a co za tym idzie, uaktualnionego pozwolenia na budowę, mamy ustalony termin na rozpoczęcie poboru paliwa gazowego na 15 września i wręcz musimy się sprężać, żeby ukończyć do tego czasu wewnętrzną instalację. Jakoś więc można - bez znajomości, bez konieczności uciekania się do szantażu emocjonalnego (bo ja mam trudną sytuację i dwójkę dzieci), bez prześladowania i nękania telefonami pracowników gazowni, których jest mi w tej sytuacji szczerze żal. Wystarczy tylko odrobina rozeznania w przepisach i procedurach. W tej sytuacji moja konkluzja jest niestety taka, że powinna Pani raczej uważnie czytać blogi budowlane, niż prowadzić swój. Pani rady niczemu i nikomu nie służą, jedynie niepotrzebnie straszą potencjalnych inwestorów problemami, których można doświadczyć tylko prowadząc budowę w sposób całkowicie nieudolny.”

  2. Komentarz Czytelniczki bloga:
    “Z calego serca Panu zycze gladkiego ukonczenia budowy.Bez opoznien, I wszechobecnego wciskania kitu przez inwestora i podwykonawcow. Z przyjemnoscia uslysze od Pana te radosna nowine o gazie wartko plynacym w rurach 15 wrzesnia. Zycze wielu sukcesow i samych przyjaznych opini o Pana pracy.”
  3. Mimo wszystko, a może właśnie wobec powyższego:
    Życzę Wam powodzenia i mam nadzieję, że opis moich/naszych doświadczeń może Wam pomóc i co nieco ułatwić brnięcie przez nieznane sobie rejony!
    marta

    Podziel się

Napisz komentarz

Capcha
Wprowadź kod obrazka

Kanał RSS z komentarzy dla tego posta