Didaskalia

Napisał MMSlezak brak komentarzy

Czyli obsługa u notariusza

Moja świętej pamięci Babcia, która miała wiele powiedzonek, w takich sytuacjach zwykła mówić opisując zachowanie danej osoby: “Ni z gęby mowy, ni z d**py pier*du”. Być może dosadnie, ale to jedno zdanie stanowi kwintesencję sposobu obsługi, który miał miejsce w biurze pana notariusza.

KANCELARIA 001

Z usług tego pana notariusza korzystałam czwarty raz. Kontakt na akurat tę osobę otrzymałam z polecenia. Jeżeli chodzi o profesjonalizm pana rejenta, to nie mam zastrzeżeń. No może poza chaotycznym sposobem bycia i odczytywania aktu, który ostatnim razem skutkował pomyłką w numeracji w samym dokumencie (wytkniętym nam wówczas przez bank, o czym pisałam tutaj).
Jednak jowialność pana notariusza jest cechą charakteru i można ją lubić lub nie. Natomiast sposób obsługi świadczony przez jego panią sekretarkę pozostawia dla mnie wiele do życzenia i nie stanowi już kwestii upodobań. Tak naprawdę od dość dawna zastanawiam się czyim pociotkiem jest owa pani, że jeszcze piastuje swoje stanowisko. Raczy piastować jest określeniem, które oddaje charakter obsługi.

Kancelaria notarialna, o której wspominam, mieści się w jednej z kamienic znajdujących się w centrum Krakowa. Przepastny lokal składa się z dużego holu i pięciu gabinetów. W jednym z nich, tym najbardziej na lewo od wejścia, znajduje się sekretariat, w którym zasiada pani sekretarka. W trakcie sześciu wizyt (w tym: cztery razy spisywany akt + wizyta w celu odbioru, czy też dostarczenia dokumentów) ani razu nie byłam przywitana, poczęstowana napojem, czy poproszona o zaczekanie.
Pani sekretarka stanowi dla mnie rodzaj Cerbera, który strzeże wejścia, a po zakończonej procedurze inkasuje zapłatę. Robi to zresztą w sposób grubiański. Do tego jest ubrana, w moim odczuciu, na sportowo. Nie jestem konserwatywna i wydaje mi się, że dość swobodnie podchodzę do kwestii dresscode'u. Są jednak miejsca, w których szczególnie oczekuje się klasy i jakości. W końcu kancelaria notarialna, to miejsce w którym podpisuje się dokumenty mające moc prawną. W dodatku usługi te są drogie, więc należałoby strojem i poziomem usługi i obsługi podkreślić wagę sytuacji.

W trakcie wszystkich wizyt u pana notariusza, to gospodarz, dopiero w trakcie przygotowywania/odczytywania aktu proponował picie, nam klientom.
Zastanawiacie się być może, dlaczego korzystałam, aż czterokrotnie z usług tego notariusza, skoro tak bardzo narzekam na poziom obsługi w jego kancelarii?
Po pierwsze sytuacje, w których podpisywałam akty zwykle nie należały do komfortowych i wówczas zależało mi na jak najszybszym spisaniu niezbędnych dokumentów, nie zaś na szukaniu innego notariusza.
Po drugie nie miałam punktu odniesienia. Swoje odczucia skonfrontowałam z alternatywną rzeczywistością dopiero w trakcie podpisywania aktu dotyczącego sprzedaży mieszkania. Wówczas obsługiwała nas kancelaria, z którą współpracuje/współpracowała pani pośrednik nieruchomości.

KANCELARIA 002

Ta druga kancelaria również mieści się w centrum Krakowa i także w kamienicy. Jednak poziom obsługi jest zdecydowanie inny. Na spotkanie dotyczące aktu sprzedaży mieszkania przyszliśmy w czwórkę, z podwójnym wózkiem dziecięcym. Pierwsze co uczyniła pani sekretarka to była pomoc w otwarciu (częściowo zablokowanych) drzwi prowadzących do holu kancelarii.
Pani wybiegła, zaproponowała pomoc, następnie coś do picia. Później zaprowadziła nas do pokoju, w którym dla dzieci przygotowany był kącik zabaw.
Szczegół (ale jakże istotny dla rodziców z dziećmi - naprawdę nie zawsze można znaleźć opiekę na czas tego typu spotkań), o którym w kancelarii “mojego” rejenta nikt nie pomyślał.
Pan notariusz odczytujący akt sprzedaży mieszkania też był spokojniejszy od “mojego" notariusza. Jednak tego typu kwestie, to już sprawa naszych upodobań i preferencji. Natomiast w braku zainteresowania klientami, przez osoby pracujące na stanowisku sekretarki, upatruje problemu i uważam, że nie jest to kwestia widzimisię. Ani mojego, ani widzimisię obsłużyć, bądź nie, takiej pani.
Nie zamierzam nikogo obrażać. Chcę tylko zwrócić uwagę, że tak jak nie każdy może być lekarzem, czy nauczycielem, tak nie każdy powinien mieć styczność z klientami. Nie można pracować z ludźmi, jako swoim głównym narzędziem, i być gburowatym i nieuprzejmym.

PODSUMOWANIE, czyli REFLEKSJE KOŃCOWE:

W omówionym wyżej zagadnieniu widzę dwie bolączki:

  1. Dlaczego pan notariusz nie zwraca uwagi swojej sekretarce?
  2. Dlaczego pani sekretarka pracuje na tym stanowisku, skoro ewidentnie nie lubi kontaktu z ludźmi?

Wiem, że świata nie zmienimy jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki i wiem, że ludzie muszą pracować, żeby mieć z czego żyć.
Nie rozumiem jednak jak można przychodzić do pracy z niechęcią i wypełniać ją z takim udręczeniem.
W moim odczuciu tak świadczona usługa nigdy nie będzie na siebie pracowała i prędzej czy później każdy z nas spotka innego usługodawcę, u którego będzie mu się przyjemniej załatwiać pewne sprawy.
Klucz do sukcesu widzę zatem w uświadomieniu pracodawcy braków, tak żeby mógł wpłynąć na swój personel.
Szkopuł w tym jak i kiedy zwrócić uwagę pracodawcy/szefowi firmy, żeby zostać dobrze odebranym i zrozumianym?
Z wnętrza firmy wiele rzeczy wygląda inaczej. Dlatego właśnie firmy zamawiają audyty. Po to, żeby osoba z zewnątrz mogła się przyjrzeć jej działaniu i panującym regułom/zachowaniom etc.
Takie spojrzenie i opinia z zewnątrz mogą być bardzo odkrywcze. Co więcej zarządzanie firmą często prowadzi do odpłynięcia w rewiry tabelek, przepisów i niestety oderwania od realiów, dlatego informacja od kogoś spoza kręgu, może być kluczowa.

Zapraszam Was zatem do wymiany myśli i poglądów w temacie usług i ich jakości.

Kreujmy rzeczywistość!
marta

Podziel się

Napisz komentarz

Capcha
Wprowadź kod obrazka

Kanał RSS z komentarzy dla tego posta