"Wyrosło w lesie drzewo potężne"

Napisał MMSlezak brak komentarzy

Czyli stół

Kilka miesięcy temu kupiliśmy nowy okrągły stół. Jego zadaniem było pomieszczenie wszystkich członków rodziny, bez ograniczeń w postaci nóg i poprzecznych dolnych belek.

Nowy mebel nabyliśmy u polskiego producenta, który szczyci się tworzeniem mebli dizajnerskich, z drewna, mebli które trafiają do nabywców z kraju, ale także z zagranicy. Mebli, które należą do wyższej półki cenowej i jakościowej...czy rzeczywiście?

NOGI

Stół stał się naszym rocznicowym nabytkiem. Zamówiliśmy go w połowie lutego, z końcem miesiąca dotarł do naszego domu. Kilka dni po otrzymaniu przesyłki, w pewne sobotnie marcowe przedpołudnie mój mąż zakasał rękawy i zabrał się za rozkręcanie poprzedniego stołu i składanie nowego. Kiedy nasz przeszło dziesięcioletni wierny towarzysz został rozłożony i wywędrował jako zapasowy mebel na strych, nasz nowy stół zaczął być rozpakowywany. Zamówiliśmy go w wersji "olejowany dąb", zatem drewno miało mieć odcień naturalnego, nieco głębszego dębu.

W trakcie odpakowywania okazało się, że blat i dwie nogi są jakoby z jednego zestawu, natomiast dwa pozostałe odnóża są zdecydowanie jaśniejsze i niczym nie zaimpregnowane.
Mój małżonek od razu wykonał telefon do sklepu, w którym to otrzymał informację, że "felerne" nogi ma przykręcić i stół użytkować normalnie. Natomiast w formie dowodu poproszony został o przesłanie fotografii zawartości paczki i oczekiwanie na poniedziałkowy kontakt ze strony sprzedawcy.

Kontakt owy rzeczywiście nastąpił, ale nie w kolejny poniedziałek tylko wtorek. Wówczas pracownica sklepu poinformowała mailowo, że sprawę "zdekompletowanych" nóg przekazuje do działu (tutaj nie padła nazwa) i będzie się kontaktować z nami jako klientami, jak tylko otrzyma informację zwrotną.
Dwa dni później otrzymaliśmy wiadomość, że wymiana nóg potrwa dwa do trzech tygodni, ponieważ sprzedawca sam na nie musi poczekać. Owa wymiana wiadomości miała miejsce 12 marca bieżącego roku, a potem nastał paraliż wszelaki związany z pojawieniem się wszędobylskiego wirusa.
21 kwietnia mój mąż wysłał pytanie do sklepu czy coś wiadomo w sprawie nóg. Sześć dni później otrzymał odpowiedź, że sprzedawca i producent zarazem o nas pamięta, ale w chwili obecnej ma unieczynniony transport. Jak tylko kierowcy mieli powrócić do regularnej pracy nogi miały zostać wysłane do nas.
Finalnie w maju mój szanowny małżonek otrzymał telefon z informacją o planowanej dacie przybycia kierowcy z naszymi nowymi nogami. Co jednak było zaskakujące otrzymał także instrukcję dotyczącą odkręcenia "wybrakowanych" nóg i przekazaniu ich kierowcy. Wymiana miała nastąpić dynamicznie i sprawnie tak, żeby kierowca nie musiał wchodzić do domu i żeby nie musiał oczekiwać na zwrot nóg. Zostaliśmy zatem zmuszeni do ponownego częściowego rozłożenia stołu w dzień oczekiwania na przyjazd kierowcy.
I co - jesteście zaskoczeni? Ja byłam.

Finalnie odbiór nóg dzięki naszemu zdyscyplinowaniu i względnej punktualności kierowcy odbył się bez opóźnień i perturbacji, a dostarczone - po około trzech miesiącach od zakupu stołu - dwie nogi były kolorostycznie zintegrowane z rodziną.

BLAT

Drugą rzeczą, która zaskoczyła mnie w kontekście naszego nowego dizajnerskiego stołu był blat. Poprzedni mebel służył nam przeszło dziesięć lat. Został przetestowany przez nas, a potem przez kolejne egzemplarze naszej dziatwy. Był zalewany, wycierany i używany na 100%. Był meblem wyprodukowanym pod logo jednego z meblowych domów towarowych i także był wykonany z litego drewna oraz pokryty warstwą bejcy. W trakcie cotygodniowych większych porządków był wycierany specyfikiem do czyszczenia drewna i w pełnej krasie cieszył nasze oczy przez cały czas.

Nasz nowy stół, kiedy stanął w sobotę od razu został poddany testowi wspólnego obiadu, a potem niedzielnego śniadania. Byłam załamana. Na blacie było widać każda ciapę, a dzieci zabezpieczone w dodatkowe nieprzemakalne podkładki i tak zostawiały na blacie co rusz nowe paćki i ślady. Co więcej przecieranie mebla suchą, czystą ściereczką (zgodnie z instrukcją użytkowania dołączoną do stołu) na nic się zdawało, a wręcz powodowało powstawanie jeszcze większych miejscowych odbarwień, albowiem poświata impregnatu pozostawała na ścierce.
Wizja blisko dwóch tysięcy złotych wydanych na mebel, który nie dość że dotarł wybrakowany, to jeszcze zdawał się być totalnie niepraktyczny była dołująca.

Wkrótce zakupiliśmy u producenta zestaw do pielęgnacji mebli olejowanych, który zawierał bardzo drobny papier ścierny do oczyszczenia powierzchni oraz olej do drewna. Dopiero domowa bardzo dokładna procedura czyszczenia i impregnacji dała rezultat w postaci w miarę odpornego na powierzchowne zabrudzenia blatu. W tym momencie przeżyłam drugie zaskoczenie związane z zakupionym stołem, który okazał się być niewłaściwie zaimpregnowany na etapie produkcji.
W trakcie budowy domu interesowaliśmy się drewnianymi podłogami, także tymi olejowanymi, i ani razu nie było mowy o tym, że dopiero co zakupiony produkt należy przed rozpoczęciem użytkowania zaolejować. Zwyczajowo produkt wytworzony i sprzedawany posiadał warstwę impregnacji w postaci oleju i każdy z producentów oraz sprzedawców sugerował powtarzanie takowej konserwacji mniej więcej co pół roku.

Jednak w przypadku naszego stołu okazało się, że do rozpoczęcia właściwego użytkowania niezbędne jest kupienie za kilkadziesiąt złotych zestawu do konserwacji. W przeciwnym bowiem razie stół nie zdobił, a szpecił i był absolutnie niepraktyczny.

ŚRUBY

Nasz nowy mebel miał jeszcze jeden feler, który mój mąż opisał w drugim mailu skierowanym do obsługi sklepu. Zwrócił wówczas uwagę na fakt, że trzy nogi (z czterech) będą przykręcone na dwóch śrubach (zamiast czterech), bo przygotowane otwory nie są wywiercone prostopadle do nóg.
Pięć dni później otrzymał taką oto odpowiedź od obsługującej go pani Justyny:

"Dzień Dobry

Proszę nie dokręcać nóg za mocno. Proszę poluzować przykręcone nogi z blatem, złożyć całą konstrukcję i dopiero podokręcać maksymalnie śruby. Jeżeli skręcimy np. dwie nogi z blatem maksymalnie to mamy problem ze złożeniem pozostałych elementów. Reasumując składamy elementy delikatnie skręcamy i jak już mamy całość to dokręcamy już ostatecznie."

W tym miejscu podkreślę jeszcze, że mój małżonek nie jest technicznym ignorantem, a inżynierem, na co dzień zajmującym się sprawami technicznymi, który co więcej potrafi nauczyć się i wykonać m.in. takie rzeczy jak: podmurówkę, opaskę, fundament z szalunkiem itp. itd.
Zatem naprawdę w przypadku naszego stołu problemem nie było to, że chłop dokręcił za mocno z jednej z strony i z drugiej nie mógł celnąć. W przypadku nieosiowo/nieprostopadle nawierconych otworów jakich luzów by nie zachowywać włożenie wszystkich śrub weń i skręcenie jest po prostu niemożliwe.

stół

PODSUMOWANIE, czyli REFLEKSJE KOŃCOWE:

W przypadku naszego nowego stołu, produktu teoretycznie z wyższej półki, zaskoczyły mnie trzy rzeczy:

  1. W jaki sposób produkt przeszedł kontrolę jakości i został wysłany w zestawie z dwiema różnymi nogami?
  2. W jaki sposób stół przeszedł kontrolę jakości i z tak marnie wykonanym olejowaniem opuścił podwoje hali wytwórczej?
  3. W jaki sposób stół przeszedł kontrolę jakości i nikt się nie zorientował, że otwory mające umożliwić montaż nóg są wykonane nieprostopadle do tychże?
  4. Czy w takim razie w owym zakładzie szczycącym się tradycją, a jednocześnie nowoczesnym podejściem do drewna jako materiału, w ogóle można mówić o funkcjonującym dziale kontroli jakości?
  5. Czym zatem jest jakość?
  6. Czy w takim przypadku lepiej wspierać rodzimych twórców, którzy pod szyldem dizajnu zaliczają takie wtopy, czy dawać zarobić zagranicznym markom, które są bardziej globalne, mają zagraniczny budżet, ale jednak mają też sprawnie działający dział kontroli jakości?
  7. Na zakończenie dodam, że odbiór nóg (tych niewłaściwych kolorystycznie), ale jednak użytkowanych przez dwa i pół miesiąca i zmuszenie klienta do dekompletowania stołu przed przyjazdem kierowcy uważam za żenujące. Chciałoby się rzec 3 x Ż.

Ku jakości!
marta

Podziel się

Napisz komentarz

Capcha
Wprowadź kod obrazka

Kanał RSS z komentarzy dla tego posta