Krem z pomidorów z niespodzianką

Napisał MMSlezak brak komentarzy
Sklasyfikowane w : Pycha! Tagi : wytrawnie

W sobotę przed naszym wyjazdem do Czech postanowiłam zrobić dwa alternatywne obiady. Nasze dziewczyny ostatnio bywa, że mają swoje smaki i oczekiwania względem potraw, dlatego przygotowując jakąś nowość wolę mieć w odwodzi jakichś jedzeniowy pewnik. W sobotę zatem postanowiłam wypróbować wegetariańską, bo makaronowo-serową zapiekankę, a w wersji drugiej obiadu przygotować naleśniki.

Zapiekankę zrobiłam z przepisu Pascala Brodnickiego, z książeczki "Po prostu mi to ugotuj", która kiedyś nieco przypadkowo wylądowała w moich rękach, a którą to Koko wyszperał wśród innych kucharskich tomiszczy.

Zapiekanka serowa miała być wykonana z trzech serów i makaronu typu penne oraz świeżej i suszonej bazylii. Dodatki ziół w postaci kostek przyprawowych wydawcy tej pozycji kulinarnej zastępiłam "zwykłymi' suszonymi ziołami.

Do zapiekanki użyłam:

  • 400 gramów makaronu penne, który ugotowałam w wersji ale dente,
  • opakowania serka ricotta,
  • paczki sera mozzarella,
  • paczki sera typu parmezan//grana padano,
  • 2 jajek,
  • suszonej bazylii, soli, świeżo mielonego pieprzu.

Połowę porcji ugotowanego makaronu wyłożyłam do żaroodpornej formy (którą wysmarowałam masłem) Jajka roztrzepałam z ricottą i posmarowałem nią makaron (także wykorzystując połowę porcji) posypałam suszoną bazylią (a powinnam była położyć listki świeżej - podług przepisu, której nie miałam), posypałam połową porcji mozzarelli i sera grana padano (tartego). Następnie wyłożyłam kolejną warstwę makaronu i powtórzyłam operacje smarowania oraz posypywania zapiekanki kolejnymi warstwami sera. Każdą z warstw doprawiłam też delikatnie solą i pieprzem (tutaj możecie zaszaleć według gustu i możliwości - u nas przy dwóch niewielkich niewiastach pikantne potrawy odpadają).
Całość zapiekłam w piekarniku w temperaturze 160 stopni Celsjusza z opcją termoobiegu, przez 30 minut.

zapiekanka

Nie wiem czy brak świeżej bazylii, czy po prostu - ale zapiekanka była smaczna, ale nieco mdła - jednowymiarowa, mimo dodatku trzech różnych serów i ziół.
Jednak jej piękno objawiło nam się drugiego dnia i odkryłam ową potrawę po raz drugi i dlatego opisuję Wam cała historię.

Na niedzielny szybko obiad, który zjadaliśmy i wyjeżdżaliśmy przygotowałam zupę krem z pomidorów.

Zupa krem z pomidorów po mojemu (w wersji zimowej):
Wykorzystałam:

  • 3 średnie marchewki bio,
  • 1 bio cebulę,
  • 1 ząbek czosnku,
  • 1-2 łyżek masła klarowanego,
  • butelkę pasaty pomidorowej,
  • 2 łyżki śmietany 18%,
  • sól do smaku.

Warzywa umyłam, obrałam, pokroiłam i podsmażyłam na maśle. Następnie zalałam je wodą, tak żeby były przykryte. Do ugotowanych warzyw dodałam pasatę i zmiksowałam całość na gładki, gesty krem. Potem dodałam śmietanę. I ponownie zmiksowałam.
Do miseczek nałożyłam porcję serowej zapiekanki i zalałam gorącą zupą. Pod wpływem jej ciepła ser uwolnił swoje aromaty, a mozzarella zaczęła się finezyjnie ciągnąć. Zapiekanka serowa zyskała swoje drugie życie i w tej wersji może stanowić fajną zupową alternatywę na lunch, czy kolację z przyjaciółmi.

W tej wersji było pycha! 😊
Smacznego!
marta

Podziel się

Napisz komentarz

Capcha
Wprowadź kod obrazka

Kanał RSS z komentarzy dla tego posta