Populizm czy walka o środowisko

Napisał MMSlezak brak komentarzy

Czyli dylematy

Jako, że gospodarka jest odmrażana, to i tego typu miejsca znów ruszyły do pracy, zatem temat ponownie wrócił na przysłowiową tapetę. Co więcej wydaje się, że wrócił ze zdwojoną siłą.

WSTĘP

Kiedy pakowaliśmy swoje bagaże po zimowo - świątecznym pobycie w Kołobrzegu odwiedzili nas moi dziadkowie i babcia wręczyła mi pakunek z pytaniem czy nie potrzebuję, bo ona ma już tego dziesiątki.

Moja babcia, osoba w kwiecie wieku, której niebawem wybije 90 wiosna odkąd pamiętam dbała o dłonie i paznokcie. Kiedy odtwarzam sobie w głowie obrazy z dzieciństwa, to kojarzę babcię, która ma na palcach dużo pierścionków i zawsze pomalowane na perłowy róż paznokcie. Mimo, że przez lata kolor babcinych paznokci ewoluował, to jednak jej dbałość o ręce nie uległa zmianie. Babcia nadal systematycznie chadza do pań kosmetyczek, a że często odczuwa potrzebę zmiany, więc i odwiedzana przez nią liczba gabinetów jest dość duża.

ODKRYCIE

Ostatnio jednak babcia odkryła panią kosmetyczkę, która dla każdej klientki ma nowy pilniczek oraz polerkę do paznokci.
Pani kosmetyczka dla każdej klientki wyciąga nowe akcesoria, które po zakończonej wizycie darowuje klientce. Przyrządy są bowiem jednorozowego użytku - w kontekście użycia ich przez panią kosmetyczkę - jednak swobodnie mogą być używane przez klientkę, która je otrzymała po swojej wizycie.

Nie wiem jak Wy, ale ja po raz pierwszy spotkałam się z tego typu usługą i sposobem postępowania.
W gabinetach kosmetycznych na porządku dziennym jest, że narzędzia ze stali poddawane są procesowi odkażania w urządzeniach typu autoklaw. Jednak nikt nigdy nie wyciągał dla mnie - w sensu stricte - jednorazowego, indywidualnego pilnika, czy polerki, a zdarzyło mi się korzystać z usług wielu salonów kosmetycznych, w tym sygnowanym nazwiskiem polskiej pani doktor, czy tych znajdujących się na Placu Mariackim w Krakowie.
Co więcej, mimo że niejednokrotnie byłam obecna w gabinetach kosmetycznych w trakcie sprzątania czynionego przez panią kosmetyczkę po zakończeniu zabiegu, nie widziałam żeby pilniczki, polerki, czy inne szczoteczki do usuwania pyłu z paznokci były odkażane. Odkażane są jedynie dłonie przed zabiegiem (i to także nie w każdym gabinecie).

Wracając zatem do zawiniątka, którym babcia ewentualnie chciała mnie obdarować, w torebce znajdowały się komplety pilnik+polerka, które babcia otrzymała od pani kosmetyczki i których jak sama mówiła ma już tyle, że pomyślała że moje ja bym chciała kilka.
W sumie podoba mi się to jednorazowe podejście pani kosmetyczki, chociaż z drugiej strony pojawiają mi się w głowie dylematy natury "less waste" (bo w przypadku usług u kosmetyczki czy fryzjera o "zero waste" nie ma co marzyć).

CZY ABY NA PEWNO IDEA LESS WASTE

Jakichś czas temu napisałam tekst o usłudze świadczonej w jednej z polskich sieci z salonów depilacji. Być może pamiętacie, że w owych gabinetach do każdorazowego nałożenia wosku panie kosmetyczki używają nowych drewnianych szpatułek. Na moje zapytanie, a właściwie tekst podesłany do firmy, uzyskałam informację, że marka ma cały czas na względzie środowisko i m.in. ze względu na nie używa szpatułek pochodzących z recyclingu.
Wydaje mi się, że jest to ciut mniejsze zło, jednakże po umoczeniu takiej reużywanej szpatułki w wosku właściwie możliwość ich oczyszczenia i powtórnego wykorzystania jest niemal niemożliwa. W ten sposób owe drewniane szpatułki - zużywane w tysiącach sztuk w sieci owych gabinetów - stają się już śmieciem nieprzetwarzalnym - przynajmniej podług mojej wiedzy.

KIJ W MROWISKO...?

Z kolei w trakcie ostatniej z wizyt u pani kosmetyczki (w innym gabinecie, nie wspomnianej sieci; co więcej zabieg nie dotyczył depilacji, ale tą także trudni się owa pani) rozmawiałam z nią o sensowności używania nowych patyczków do każdorazowej aplikacji wosku. W trakcie rozmowy ja wspomniałam, że przecież skóra przed zabiegiem depilacji jest odkażana odpowiednim preparatem. Pani kosmetyczka przytaknęła i dodała jeszcze swoje trzy grosze - mówiąc, że przecież każda kolejna warstwa wosku styka się jedynie z woskiem, a nie bezpośrednio ze skórą...

PODSUMOWANIE, czyli REFLEKSJE KOŃCOWE:

No i co Wy na to?

  1. Czy wspomniana dbałość o jednorazowość: czy to w przypadku pilników i polerek, czy szpatułek do wosku rzeczywiście ma sens?
  2. Czy faktycznie dzięki takiej dbałości klient jest "bezpieczniejszy"?
  3. Czy są to jednak populistyczne zagrania, które tak naprawdę oddziałują na nasz odbiór - na naszą głowę - a przed niczym "więcej" nas nie zabezpieczają, a jedynie powodują wytwarzanie coraz to większych ilości śmieci?

Kreujmy rzeczywistość!
Dzielmy się wiedzą!

marta

Podziel się

Napisz komentarz

Capcha
Wprowadź kod obrazka

Kanał RSS z komentarzy dla tego posta