Pozwolenie na użytkowanie

Napisał MMSlezak brak komentarzy

Czyli moja wizyta w Nadzorze Budowlanym

Kilka tygodni temu było merytorycznie o odbiorze pozwolenia na użytkowanie, a dzisiaj jak to wyglądało fizycznie.

"MIĘDZY CISZĄ A CISZĄ", czyli WSZYSTKO OK

Pozwolenie na użytkowanie jest tak naprawdę pozwoleniem bez wydawanego ustawowo/proceduralnie zaświadczenia/dokumentu/potwierdzenia.

Założenie jest takie: jak się do dwóch tygodni nie doczepią, to znaczy że wszystko gra.
Czyli formalizując: jeżeli inspektor z nadzoru budowlanego - do którego złożyliśmy dokumentację po zakończeniu budowy i realizacji przyłączy - w ciągu dwóch tygodni nie skontaktuje się z nami i nie wytknie nam braków w rzeczonej, przedłożonej dokumentacji, to mamy odebrany budynek.
Jednakże są sytuacje, a sama doświadczyłam co najmniej dwóch, kiedy taki kwitek potwierdzający zgodę na użytkowanie trzeba posiąść.

"ALE TO PRZECIEŻ BARDZO PROSTE"

Być może ktoś z Was będzie mi w stanie wytłumaczyć zawiłość, złożoność, a czasem "prostotę" pewnych procedur, bo nie rozumiem dlaczego ta dotycząca uzyskania pozwolenia na użytkowanie jest tak skonstruowana, że z założenia inwestor nie otrzymuje żadnego zaświadczenia.
Nie rozumiem czemu musiała zostać stworzona druga procedura, w ramach której można ubiegać się o wydanie stosownego zaświadczenia - potwierdzającego zgodę na użytkowanie budynku.
Czy chodzi o to, żeby namnożyć procedur, czy o to żeby wszyscy mieli pracę…?
Nie wiem, czasami wydaje mi się, że i bez tego utrudnianio-upraszczania znalazłoby się pole do popisu…

Tak czy inaczej, jeżeli jesteście już szczęśliwymi właścicielami domu, co do którego nadzór budowlany nie wniósł sprzeciwu, to możecie zażyczyć sobie wydania dokumentu potwierdzającego pozytywny przebieg odbioru Waszego domu.
Jeszcze w trakcie analizowania Waszej dokumentacji możecie złożyć wniosek o wydanie zaświadczenia o wydaniu zgody na użytkowanie.
My w pierwszej chwili, zapoznając się z owymi procedurami, sądziliśmy że trzeba doczekać się uzyskania zgody na użytkowanie i dopiero później można wystąpić o wydanie stosownego dokumentu poświadczenia. W ten sposób jednak ten proces - złożony z dwóch procedur mógłby trwać około miesiąca. I w dużym mieście (np. Krakowie) zapewne by trwał.
Jednak państwo poszło nam tak na rękę ("że teraz już nie potrzeba długopisów kopiujących" 😉; pamiętacie "Nie ma róży bez ognia" i Jana Kobuszewskiego w roli listonosza? ) i można wniosek o wydanie zaświadczenia złożyć w trakcie rozpatrywania przedłożonej (do uzyskania pozwolenia na użytkowanie) dokumentacji budynku.

"STRZEŻONEGO...", czyli SKARB PAŃSTWA

Jednak i w takim momencie może się nam przydarzyć niespodzianka, bo pani na dzienniku podawczym w nadzorze budowlanym nie wie czy powinna pobrać opłatę skarbową, czy też nie, więc na wszelki wypadek ją pobiera.
I tak, my na przykład, zapłaciliśmy 16 złotych za wydanie decyzji na papierze, a czy potrzebnie - do tej pory nie wiemy...

REALITY

Po tym jak złożyliśmy dokumentację (rękami kierownika budowy), a kilka dni później - już osobiście - wniosku o wydanie zaświadczenia o uzyskaniu zgody na użytkowanie, czekaliśmy najpierw około 10 dni, potem dowiedzieliśmy się o wymaganych uzupełnieniach i czekaliśmy znów około tygodnia na otrzymanie zawiadomienia i kolejny mniej więcej tydzień na zdobycie protokołów. Potem dokumenty do uzupełnienia przekazaliśmy kierownikowi (który miał je złożyć w nadzorze), a sami złożyliśmy wniosek o wydanie zaświadczenia.
Minęło kolejne około 10 dni i otrzymaliśmy telefon o możliwości odbioru dokumentu.

Tak się złożyło, że pojechałam sama po odbiór zaświadczenia do Nadzoru Budowlanego, ale nie było z tym problemu gdyż obydwoje z mężem widnieliśmy jako inwestorzy.
Pojechałam, weszłam do wyznaczonego pokoju (informacji skąd mamy odebrać dokument udzieliła osoba dzwoniąca), zgłosiłam swoją obecność i zostałam odesłana na korytarz, na którym to miałam czekać na przybycie osoby od naszej sprawy. Po chwili zostałam zaproszona do pokoju obsługi petentów, w którym to (każdym z dwóch) mieszczą się po trzy biurka dla urzędnika i interesanta. Pani wydała mi całą złożona przez kierownika dokumentację: dziennik budowy, protokoły odbioru instalacji wewnętrznych i zewnętrznych i poprosiła o pokwitowanie odbioru.
Nie musiałam się legitymować żadnym dokumentem, urzędniczka założyła że ta Marta Ślęzak inwestor - to ja.

ZAŚWIADCZENIE

Na moje pytanie "A co z zaświadczeniem o pozwoleniu na użytkowanie?" stwierdziła, że być może nie złożyliśmy wniosku.
Po moim wyczerpującym wytłumaczeniu, że wniosek z pewnością został złożony, a dodatkowo przed parodziesięcioma minutami otrzymaliśmy telefon o możliwości jego odbioru, pani zapytała tylko kto dzwonił.
Na to pytanie nie byłam w stanie odpowiedzieć, mogłam podać jedynie numer telefonu osoby, która telefonowała.
Na to pani poprosiła, żebym zaczekała, bo może to z działu prawnego dzwoniono... Tym sposobem jedna pani zniknęła, a szczęśliwie po kilku następnych pojawiła się kolejna pani, która zaprosiła mnie do innego z dwóch pokoi interesantów. Zasiadłyśmy przy kolejnym ze stołów i moim oczom objawiło się nasze zaświadczenie.

Czy wszystko było ok? Pół na pół.
Albowiem zaświadczenie zostało wydane na nasz adres korespondencyjny, który tak naprawdę był adresem nie naszym, bo przecież pan kierownik chuchał na zimne. Już teraz wiecie dlaczego uważam, że wybiegał przed orkiestrę i jakie skutki dla nas miała jego zapobiegliwość.

Z drugiej strony sama nie wiem kto spowodował pomyłkę, bo nasz adres korespondencyjny był jednocześnie pierwotnym adresem działki, jeszcze przed podziałami.
Jednakże do dokumentów złożonych do nadzoru budowlanego dołączyliśmy informację o aktualnym adresie administracyjnym nadanym już konkretnie dla naszej wydzielonej działki.

Ostatecznie wyszłam z Nadzoru z takim kwitkiem, a potem się okazało że pan urzędnik w Urzędzie Miasta Krakowa ma problem, żeby nas zameldować, bo na zaświadczeniu jest inny adres, niż ten pod którym "chcemy zamieszkać".
Na szczęście trafiliśmy na osobę rozgarniętą, która sprawdziła sobie, że numer działki (informacja widniała na zaświadczeniu z nadzoru) ma nadany inny adres (niż ten znajdujący się na zaświadczeniu) i zgodny z tym, pod który chcieliśmy się zameldować.

Gdzie jeszcze wykorzystywaliśmy owe zaświadczenie?
Złożyliśmy je do banku, jako ostatni z dokumentów wymaganych od inwestorów posiłkujących się kredytem.

Ponadto po uzyskaniu pozwolenia na użytkowanie, czyli po odbiorze budynku, właściciel jest zobowiązany powiadomić (do dwóch tygodni od zdarzenia) Wydział Podatków i Opłat w danym mieście.
Dobra wiadomość jest natomiast taka, że w roku w którym następuje wydanie zgody pozwolenia na użytkowanie właściciel objęty jest tzw. WAKACJAMI PODATKOWYMI. Zatem w tym danym roku NIE wnosi opłaty do urzędu miasta za posiadanie budynku/budynków, co do których wydano zgody.
Konieczność opłacania podatku spoczywa na właścicielu od kolejnego roku kalendarzowego, po uzyskaniu pozwolenia na użytkowanie.

PODSUMOWANIE, czyli REFLEKSJE KOŃCOWE:

  1. Pamiętajcie, że procedura wydania zgody na użytkowanie NIE przewiduje wydania poświadczającego jej zaświadczenia.
  2. Zatem, jeżeli ktoś z Was będzie potrzebował dokument poświadczenia musi wystąpić z wnioskiem o wydanie takowego.
  3. Dobra wiadomość jest taka, że z wnioskiem można wystąpić w trakcie rozpatrywania dokumentacji dla Waszego domu.
    W ten sposób czas oczekiwania na wydanie kwitka nieco się skróci.
  4. W dużych miastach, jak już Wam niejednokrotnie sygnalizowałam, większość procedur trwa maksymalnie długo.
    W naszym przypadku pani inspektor nadzoru budowlanego dopiero w drugim tygodniu posiadania dokumentacji naszego domu zaczęła się z nią zapoznawać, a ustawowo ma czas 14 dni na wydanie decyzji.
  5. Po uzyskaniu zgody na użytkowanie budynku należy (do dwóch tygodni) zgłoście ten fakt (na druku) w odpowiednim dla naszego miejsca zamieszkania Wydziale Podatków i Opłat.
    Jednakże w roku zgłoszenia właściciela takiego mienia obowiązują tzw. wakacje podatkowe i podatek od nieruchomości zaczyna wnosić (zgodnie z otrzymanym nakazem płatniczym) dopiero od kolejnego roku kalendarzowego.
  6. P.S. Z mojego punktu widzenia powinno się postępować zgodnie z zasadami, ale nie być świętszym od papieża. Dlatego skoro dom w budowie może mieć nadany adres korespondencyjny, to czemu z tego nie skorzystać, a później nie podać takiego adresu, jako korespondencyjnego np. w trakcie odbioru budynku...?

Powodzenia!
marta

Podziel się

Napisz komentarz

Capcha
Wprowadź kod obrazka

Kanał RSS z komentarzy dla tego posta