Śląskie zagłębie sanitariatów

Napisał MMSlezak brak komentarzy

Czyli dlaczego akcesoria do białego montażu nabywaliśmy aż w Pszczynie

Już od dość dawna wspominałam Wam, zwłaszcza w trakcie prezentowania naszych łazienek w serii "Wykończeniówka" - na profilach społecznościowych, że nasze sanitariaty kupowaliśmy w Pszczynie, czyli w województwie śląskim. Dlaczego nie na miejscu, dlaczego nie w Krakowie?

POCZĄTKI

Odkąd wiedzieliśmy, że będziemy budować dom, czyli gdzieś od grudnia 2016 roku, przeglądaliśmy katalogi papierowe i online, odwiedzaliśmy sklepy stacjonarne i wirtualne podglądając rozwiązania i propozycje producentów sanitariatów, czyli: umywalek, wanien, kabin prysznicowych, brodzików i wszystkich związanych z nimi akcesoriów.

Oferta była bogata, ale taka jest zazwyczaj jak się zapoznajemy z asortymentem, a nie poszukujemy czegoś konkretnego. Im bliżej było właściwych montaży, tym mieliśmy coraz bardziej sprecyzowany budżet i pomysły, a jedno z drugim było nierozerwalnie związane. Staramy się mierzyć siły na zamiary, dlatego i tym razem nie było inaczej. Z drugiej nie strony, szczerze mówiąc, nie mieliśmy wygórowanych aspiracji i nie chcieliśmy wanien z hydromasażem, czy kabin z systemami audio. Miało być dość klasycznie, wygodnie dla nas, i dobrze jakościowo w rozsądnych - korzystnych cenach.

Jeden z marketów budowlanych ma w swojej ofercie sporo ciekawych rozwiązań do łazienek i w pewnym momencie zapatrzyliśmy się i rozważaliśmy zakup proponowanego w nim asortymentu.
Był mniej więcej styczeń 2018 roku, czyli minął mniej więcej rok od pierwszych rozeznań w temacie, które czyniliśmy.

UKŁAD IDEALNY

Jednocześnie rozpoczęliśmy rozmowy z naszym panem hydraulikiem, czy wykona dla nas odpłatnie biały montaż. Jak już zapewne pamiętacie pan hydraulik był podwykonawcą firmy budującej nasz dom, ale jako że ta miała ograniczony umową zakres prac, to "dodatkowe" instalacje trzeba było dogadywać z instalatorami już prywatnie. Dla nich to był - moim zdaniem - wymarzony układ: znali dom, sami wykonywali instalacje (centralnego ogrzewania, wodno-kanalizacyjną, czy elektryczną) i potem w takich znanych sobie warunkach mogli zarobić dodatkowe pieniądze za tzw. biały montaż, montaż kontaktów, czy lamp.

W naszym przypadku alternatywnym rozwiązaniem było wykonanie białego montażu przez ekipę wykonującą prace malarskie, tapetowanie, flizowanie. Jednak wydawało nam się, że "sprawdzony" hydraulik, mający zaufanie głównego wykonawcy i do tego taki, który robił instalacje, to przysłowiowe bingo. Jak to wyglądało później, i jaka była ta nasza rzeczywistość, która nas spotkała i z którą musieliśmy się uporać opowiem Wam przy innej okazji. W tym tekście poprzestańmy na tym, że pan hydraulik podjął się odpłatnej usługi białego montażu.
Dlatego stał się adresatem naszych ewentualnych podpytywań o to co poleca, skoro ma na co dzień do czynienia itp. itd. Pierwotnie twierdził, że czego nie kupimy, to zamontuje. Ewentualnie może mu taki montaż zająć nieco więcej czasu, gdyby rozwiązania w nabytych sanitariatach były jakieś wymyślne vel wydziwione.

ZASKOCZENIE

W trakcie jednej z rozmów, zdaje się w lutym 2018 roku, usłyszeliśmy od pana hydraulika, coś co nas zaskoczyło. Stwierdził on bowiem, że jeżeli sam miałby kupować, to z pewnością nie nabywałby takich rzeczy (czyli sanitariatów) w marketach budowlanych, bo tam z założenia jakość sprzedawanych produktów jest niższa.

To nas zaalarmowało i postanowiliśmy zadziałać tak, jak nam polecono. Mieliśmy falstart i bezowocną próbę obejrzenia asortymentu w podkrakowskich Proszowicach.
Dlatego, ostatecznie po kolejnej rozmowie (nawiasem mówiąc, aż tak bardzo nie gnębiliśmy pana hydraulika, jak to opisuję to ilość tych przykładowych pogawędek zdaje się nieco eskalować) zdecydowaliśmy się pojechać do Pszczyny - do salonu łazienek (w którym jednocześnie mieściła się hurtownia, w której zaopatrywał się nasz pan hydraulik). Dogadaliśmy się z panem hydraulikiem, że dzięki zakupom w tamtym miejscu być może zyskamy jakiś rabat, ze względu na wieloletnią współpracę naszego instalatora z owym sklepem, a w dodatku ten weźmie na siebie skoordynowanie przywozu całego zakupionego asortymentu. Wizja takiej współpracy, gdzie poza wybraniem i opłaceniem nie musielibyśmy uczestniczyć w dalszych logistykach, była kusząca.
Do tego ów salon szczycił się tym, że po wielu latach działania na rynku handluje tylko towarem, który jest nisko awaryjny, bądź wcale. Produktami, które cieszą się uznaniem klientów i nie są reklamowane.

WYCIECZKA

Któregoś ranka pojechaliśmy na Śląsk. Zapakowaliśmy dziewczyny do auta, Wojciech wziął dzień urlopu, ja byłam na macierzyńskim, bo Łucja miała około pół roku i pomknęliśmy w górnicze rejony, które dla nas miały być oazą dobrej klasy "białego asortymentu" i ewentualnych personalizowanych cen.

Pojechaliśmy, porozglądaliśmy się i zagadnęliśmy panią sprzedawczynię. Później okazało się, że trafiliśmy na kierowniczkę owego salonu - panią Milenę. Bardzo sympatyczną i empatyczną osobę, która w momencie kiedy dowiedziała się, że przybyliśmy aż z Krakowa od razu poprosiła koleżankę o przygotowanie dla nas ciepłych napojów, zaprosiła do rozebrania siebie i dzieci z grubych, zimowych ubrań.

WERSAL I EMPATIA BEZ OWIJANIA W BAWEŁNĘ

Pani Milena, wiedząc czego potrzebujemy stworzyła dla nas alternatywne zestawienia akcesoriów, które poleca i które są w korzystnych cenach na tle konkurencji. Był to jedyny sprzedawca, który w trakcie zakupów budowlanych sam z siebie wykazał zrozumienie dla dużych wydatków, które ponoszą inwestorzy ("a jeszcze przy dwójce dzieci") i starał się wybrać dla nas jak najlepiej, jednocześnie nie oferując kosmicznie drogich rozwiązań, jako tych które nie przystawały do naszego budżetu.

Co więcej, owa kierowniczka potwierdziła, że w salonie starają się handlować tylko sprawdzonym i bezawaryjnym asortymentem, dlatego np. nie miała w ofercie toalet, jednej z firm, które wcześniej braliśmy pod uwagę, jako te z nowatorskimi systemami bezkołnierzowym (a szeroko reklamowanymi w jednym z marketów budowlanych).

Co więcej dodała,że kiedyś pracowała w dużym markecie (spożywczym) i że rzeczywiście jest tak, że znane marki (np. bielizny) produkują tańsze wersje np. staników, na potrzeby handlu w marketach. Oczywiście jakość tych produktów - w stosunku do "salonowych" linii tych samych marek - jest słabsza.

O ile w przypadku biustonosza, czy pary fig, owa strata finansowa-przy nabyciu towaru gorszej jakości - nie jest jeszcze tak dotkliwa, o tyle w przypadku zakupów za kilka/kilkanaście tysięcy złotych, owa słaba jakość może dać już znaczne się we znaki.

Dodatkowo pani Milena, np. w przypadku baterii wannowych, czy prysznicowych proponowała nam rozwiązania polskich firm, ale firm które szczycą się tym, że nie ukrywają ani przed sprzedawcami, ani przed klientem, z czego składają się ich produkty. Pani kierowniczka była przekonana, że w polecanych nam rozwiązaniach nie ma tony plastiku i że są tam sprawdzone mechanizmy. Widząc, w dodatku, że mamy dzieci, zarekomendowała nam baterię prysznicową z termostatem, jako tę wygodniejszą i bezpieczniejszą w użyciu.

W momencie kiedy posiadała właściwie jedno jedyne rozwiązanie deszczownicy - połączonej z baterią wannowa, z polskiej firmy, ale takiej która już tak otwarcie nie zdradza "zawartości" swoich produktów (nawiasem mówiąc tej samej, która produkuje ekskluzywne zlewozmywaki) mówiła już o tym otwarcie.
Chyba po raz pierwszy czułam, że nie jestem mamiona przez sprzedawcę, który za wszelką cenę chce coś sprzedać, a lojalnie informowana.
W trakcie owej wizyty udało nam się wybrać część asortymentu, kolejne oferty pani Milena miała nam przesłać na maila.

Szczerze i zdecydowanie nie żałowałam, że wybraliśmy się na zakupy poza Kraków, mimo że w drodze do i z utknęliśmy w korkach, związanych z jakimiś pracami drogowymi i mimo, że musieliśmy się trochę "pogimnastykować" z dziećmi.

PODSUMOWANIE, czyli REFLEKSJE KOŃCOWE:

  1. Najważniejszy morał, jaki płynie z tej opowieści jest taki, że nawet renomowane firmy mają osobne linie produkcyjne dla marketów budowlanych.
    Jakość produktów pochodzących z takich linii jest zawsze gorsza, niż jakość asortymentu z salonów
    .
  2. Czasami warto dogadać się ze swoim instalatorem, który może nabyć produkty dla nas w sklepie/salonie z którym współpracuje, z rabatem.
    Często owe upusty są znaczne i np. w przypadku naszych grzejników to było aż 40%.
  3. Jedyny minus takiego rozwiązania jest taki, że to instalator posiada faktury za sprzęt, który fizycznie stoi w Waszym domu. Zatem na wypadek reklamacji konieczne jest "uruchomienie" do pomocy instalatora, który produkty kupował i który ma fakturę VAT.
    Jednakże pocieszające jest to, że takie dokumenty musi on przechowywać, więc nie powinno być problemu z ich pozyskaniem.
  4. Jeżeli kupujecie produkty w marketach budowlanych, to zwracajcie uwagę na opisy i dopytujcie o szczegóły techniczne.
    My od samych sprzedawców w tego typu sklepach otrzymaliśmy informacje, że towary bardzo często produkowane są w Chinach,a np. wanny nie są akrylowe, tylko powleczone powłoką akrylu, a to wpływa na ich cenę, ale także jakość.
  5. Na koniec dodam tylko, że sztuka sprzedaży to duży talent i że wcale nie trzeba mamić klienta cudownymi opowieściami o niezawodności, o idylli korzystania.
    Rzeczowa, kompetentna i szczera obsługa, to klucz do sukcesu.
    To, że jako klient będę wiedzieć, że dany produkt nie jest sprawdzony ("gwarantowany") wcale nie oznacza, że go nie kupię. Być może go nabędę, ale w pełni świadomie, wiedząc że podejmuje pewne ryzyko.

Powodzenia i kreujmy rzeczywistość!
marta

Podziel się

Napisz komentarz

Capcha
Wprowadź kod obrazka

Kanał RSS z komentarzy dla tego posta