Bo "darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda"?

Napisał MMSlezak brak komentarzy

Czyli o tym czy jest to zawsze bezpieczne

Suwalszczyzna zaskoczyła nas jeszcze kilkukrotnie. Przepiękne widoki tego bezludzia zostały okraszone niespodziankami w miejscach zaludnionych, ale także tymi w miejscach z nielicznymi zabudowaniami.

KOTY ZA PŁOTY

Pierwszy wypadek miał miejsce, kiedy to po zwiedzeniu Suwałk, postanowiliśmy odwiedzić jedną z tamtejszych galerii handlowych, celem nabycia mat do ćwiczeń.
Ja siedziałam z nosem w telefonie produkując kolejny tekst na bloga, Wojciech prowadził auto, dziewczyny "czytały" bajki z tyłu. Nagle usłyszałam "O matko". Uniosłam głowę, dopiero rejestrując otaczający mnie świat. Okazało się, że ze względu na brak miejsc postojowych na parkingu zewnętrznym, wjeżdżamy przez bardzo wąski zjazd na parking podziemny, a przed nami pojawił się obniżony sufit i oznakowanie "2 metry". Odetchnęliśmy z ulgą, bo na dachu naszego auta piętrzył się bagażnik, ale dwa metry były zdecydowanie wystarczające żebyśmy bezkolizyjnie przejechali.

Okazało się jednak, że owa radość była przedwczesna, a na suficie garażu podziemnego, co rusz znajdują się występy, które skutecznie obniżają wysokość pomieszczenia, a nasz bagażnik harata po suficie. Gorzej, że sytuacja nie rysowała się w różowych barwach, bo droga wyjazdowa z garażu cała upstrzona była obniżeniami sufitu.
Ja wysiadłam z auta i przesiadłam się do samochodu moich rodziców i pojechaliśmy w kierunku miejsca naszego wypoczynku i kluczyków do bagażnika, których nie mieliśmy przy sobie. W danej chwili nie widzieliśmy możliwości wyjazdu z garażu podziemnego, bez zdjęcia bagażnika.

Kiedy byliśmy w połowie drogi po kluczyki, zadzwonił Wojciech i oznajmił mi że udało mu się jakość wyjechać. Do dzisiaj nie wiem jak to zrobił, albowiem znaczną część występów u sufitu była tak obniżona, że wyglądało jakby miała urabać nam ⅓ bagażnika.

Kto by się jednak spodziewał, że oznakowanie "2 metry" nie będzie dotyczyło wszystkich miejsc i wysokości całego garażu podziemnego?!

KULĄ W PŁOT

Kolejna przygoda, to była nasza próba wypożyczenia rowerów, z gościńca w którym mieszkaliśmy.
Z pięciu dostępnych sprzętów wybraliśmy dwa, które wydawały się optymalne ze względu na montaż fotelików rowerowych dla dziewczyn. Niestety kilka pierwszych (i zarazem ostatnich) momentów trasy to była mortęga i ostatecznie zacinające się przerzutki, które automatycznie przeskakiwały w trakcie podjazdów pod górę (w które obfitowała trasa) i które blokowały ruch pedałów i możliwość płynnej jazdy, zmusiły nas do powrotu do naszego tymczasowego miejsca pobytu. W drodze powrotnej rowery musieliśmy już prowadzić z siedzącymi na nich dziewczynami.

Kwestię problemów technicznych zgłosiliśmy właścicielce gościńca, zresztą podobnie jak w roku ubiegłym, kiedy to bardzo słabe hamulce powodowały że rowery turlały się swoim rytmem, niezależnie od chęci kierowców.

W tym roku osprzęciliśmy się we własne foteliki rowerowe, albowiem chałupniczo posznurowane (przez konserwatora tego miejsca) pasy fotelików nie napawały nas optymizmem i nie stanowiły żadnego zabezpieczenia.
Dlatego w tym roku nie licząc na poprawę sytuacji fotelikowej, czy dokonanie inwestycji w nowy sprzęt, przez właścicieli gościńca, przywieźliśmy swoje akcesoria rowerowe.
Nie wystarczyło nam jednak miejsca na rowery, a poza tym wierzyliśmy że nasze zeszłoroczne zgłoszenie uwag, odnośnie stanu sprzętu, poskutkowały oddaniem go do profesjonalnego serwisu.

Niestety łącznie przetestowaliśmy wszystkie pięć tutejszych rowerów. Dwa dni, po pierwszym nieudanym, dwukołowym wypadzie, jeszcze bez montowania fotelików dziecięcych, przejechaliśmy krótkie dystanse na wszystkich dostępnych dwuśladach.
Jeden był uszkodzony, bo - jak pisałam wcześniej - przerzutki były popsute, drugi miał za krótką rurę i nie można było na nim zamontować uchwytu do fotelika. W trzecim, w trakcie jazdy odginały się pedały. Został nam lekko skrzypiący czwarty i piąty. Powierzchownie były w miarę,w trakcie 30 kilometrowej trasy po piaszczysto-gliniasto-kamienistym terenie okazały się być mini czołgami, które trzeba było zasilać siłą naszych mięśni. W trakcie trasy okazało się, że na nich również nie działają wszystkie przerzutki, a niektóre przeskakują same, w trakcie podjazdów. Sprzęt był awaryjny.

Po co to wszystko piszę?
Ano dlatego, że problemy, czy też konieczność dokonania przeglądu i to profesjonalnego przeglądu - w serwisie rowerowym - zgłaszaliśmy właścicielce - kilkukrotnie i to ustami różnych członków rodziny. Sugerowaliśmy, że naprawy czynione przez pana Henia, czy Janka i Franka - wakacyjnych pracowników gościńca, nie są wystarczające. Mówiliśmy, że rowery wymagają fachowego oka i prawdopodobnie wymiany pewnych części.
Zgłaszaliśmy problem w roku 2018 i ponownie w 2019. Mało tego, nawet nasza starsza latorośl samodzielnie zaczepiła właścicielkę z informacją, że "jest problem z rowerami".

No i czym to się skończyło? Tym, że przeżyliśmy morderczą drogę, na średnio sprawnym sprzęcie, na którym każdy podjazd pod górę miał znamiona pchania ciągnika, a zjazdy ze wzniesień sprawiały wrażenie skoku na bungee.
Na tym, że plakietka z napisem "uszkodzony", zawieszona przez nas na kierownicy roweru z zepsutymi przerzutkami, wylądowała na ziemi, a Janek i Franek po pobieżnym obejrzeniu roweru, wstawili go ponownie na stojak.

PODSUMOWANIE, czyli REFLEKSJE KOŃCOWE:

  1. Apeluję dzisiaj do osób, które stawiają oznaczenia, malują znaki, żeby dotyczyły one rzeczywistości i uwzględniały jej całość.
    Upraszczając - jeżeli znak pokazuje, że wysokość garażu podziemnego ma 2 metry, to niech owa ilość metrów rzeczywiście będzie miała miejsce w tzw. realu.
  2. Przecież, jeżeli ktoś uszkodzi sobie auto, wjeżdżając w miejsce oznakowane "fałszywie", to może żądać odszkodowania od właściciela owych włości.
    A ile przy tym generuje się negatywnych emocji i przeżywa nerwów, sami wiecie.
    Zatem nic prostszego, jak stosować adekwatne do rzeczywistości oznakowania!
  3. Co do ludzi i ich podejścia: czasami brakuje mi sił i zapału, żeby n-ty raz próbować komuś wytłumaczyć to samo.
    Bo jak przekonać właścicielkę gościńca, żeby sama przetestowała, najlepiej na nieco dłuższej trasie, udostępniany przez siebie sprzęt i może wtedy zrozumiała powód zgłaszanych problemów?
  4. Jak wytłumaczyć komuś, że przydomowe naprawy w pewnym momencie przestają być skuteczne?
  5. Szczerze mówiąc zdecydowanie wolałabym dodatkowo zapłacić za wypożyczenie w pełni sprawnego sprzętu, który systematycznie (np. raz do roku, po sezonie) byłby serwisowany w profesjonalnym punkcie rowerowym.
    Niż niby bez konieczności ponoszenia dodatkowych opłat, być mamiona wizją rzekomo dostępnego i sprawnego sprzętu.
  6. W Krakowie funkcjonuje sieć rowerów miejskich, z których widzę korzysta wiele osób. Niektórzy nawet codziennie jeżdżą nimi do pracy.
    Jednak brak konieczności nabywania swojego prywatnego roweru, przy jednoczesnej chęci systematycznego z niego korzystania, może mieć miejsce wtedy i tylko wtedy, gdy wypożyczany sprzęt jest utrzymywany w dobrym stanie, umożliwiającym z niego korzystanie.
  7. Dlatego zdecydowanie jestem zwolenniczką pobierania racjonalnej wysokości opłat za udostępnianie sprzętu, jeżeli ma to stanowić warunek utrzymania go w pełni sprawnego i kompletnego.
  8. Natomiast jeżeli NIE zamierzamy profesjonalnie serwisować udostępnianych sprzętów, to moim zdaniem, nawet ze względu na zdrowie i dobro potencjalnych z niego korzystających, jest lepiej zaprzestać wypożyczania takowego.
    Powiązane na supły pasy bezpieczeństwa stanowią zerowe zabezpieczenie i dają ułudę dbania o nie.
  9. Bądźmy odpowiedzialni za siebie i innych.
    Myślmy o kilka kroków na przód i starajmy się przewidywać.
    Nie lekceważmy rzeczy na pozór błahych, bo wykrzywione pedały mogą w końcu odpaść, co przy niesprawnych hamulcach i felernych pasach bezpieczeństwa, w skrajnym przypadku może stanowić najczarniejszy, z czarnych scenariuszy.
    A właścicielka naszego gościńca wciąż żyje w przeświadczeniu posiadania fotelików, rowerów etc.
    Czy w dziurawych łodziach, ktoś wypuszcza się w bezkres oceanu?

Kreujmy rzeczywistość i dbajmy o tę najbliższą nam jakość!
marta

Podziel się

Napisz komentarz

Capcha
Wprowadź kod obrazka

Kanał RSS z komentarzy dla tego posta