Anturaż

Napisał MMSlezak brak komentarzy

Czyli o tym że produkt jest ważniejszy niż otoczka

Spędzając wakacyjny czas w krainie zwanej Suwalszczyzną nie po raz pierwszy, mamy już wydeptane pewne szlaki i utarte schematy odwiedzanych miejsc.

Przybywanie rok rocznie do tego samego miejsca ma swoje zalety - bo wiemy czego się spodziewać, ale także wady - bo nowości stanowią nieliczne atrakcje takowych wypraw.
Jedni - jak moi szanowni rodziciele - są fanami takich sentymentalnych powrotów, w te same zaułki i rozpoznawania co zmieniło się od poprzedniego roku.
Inni z kolei - są głodni przygód, nowin, nieznanego.
My, czyli cała drużyna Realityszoł, znajdujemy się gdzieś pośrodku: z jednej strony jesteśmy sentymentalni, z drugiej chcielibyśmy zobaczyć coś nowego i pokazać dziewczynom nowy kawałek świata.

POWROTY

Jest jednak jedno miejsce, które odkryliśmy w ubiegłym roku, w którym możemy zaspokoić jedne zmysły, a o innych jesteśmy zmuszeni zapomnieć. Miejsce, do którego wróciliśmy po roku nieobecności. Miejsce, które cieszy się ogromną popularnością, otrzymało nawet świeżutkie gwiazdki w przewodniku TripAdvisor.
Znajduje się ono w Suwałkach i jest knajpką, w której możemy skosztować tatarskiej kuchni. Jednakże niebiańskie smaki mają się nijak do pozostałych okoliczności przyrody.

Owy lokal gastronomiczny mieści się na parterze jednej z suwalskich kamienic, przy jednej z głównych arterii miasta. Prowadzą doń niebieskie drzwi i ten kolor przeważa w wystroju wnętrza.
Jednakże owe wrota do świata uczty smaków są toporne, otwierają się z trudem i właściwie można zwątpić czy lokal jest otwarty, czy też nie.
Jednak już po ich otwarciu, każdorazowo z wnętrza dobywa się nader przyjemny aromat smakowitych potraw, doprawionych orientalnymi przyprawami.

GOŚĆ W DOM...

Opis, który Wam zaserwowałam roztacza raczej niebiańską wizję, niczym owy błękit witający klienta od wnętrza.
Jednak z tym witaniem nie jest wcale tak łatwo, obsługa wcale nie czeka na klienta, to raczej klient jest łasy jedzeniowych przygód, które tam na niego czekają.
Ponadto lokal jest ciasny, duszny, a zawieszone makatki i krymki przysłaniają przaśne, krzywe ściany, pomalowane czymś na kształt farby olejnej.

OD ZAPLECZA

Szybki rzut oka na kuchnię (np. w trakcie rezerwowania stolika przy kawałku lady barowej) też nie robi najlepszego wrażenia. Podobnie jak zasłonięta cipi myjnia naczyń, w której osoba pracująca ma jedynie miejsce na obrócenie się wokół własnej osi.
Patrząc na całe to zaplecze ma się wrażenie, że w pewne miejsca sanepid nie dociera, a wygórowane wymagania sanitarne, nie mają tutaj zastosowania.

Właściwie celem uniknięcia niepotrzebnych dylematów najlepiej jest omijać wzrokiem wspomniane wyżej przybytki i skupiać się jedynie na chłonięciu apetycznych woni i konsumpcji specjałów.
Nie jest to jednak, aż tak proste, tym bardziej z dwójką małych dzieci. Lokal jest naprawdę ciasny - człowiek siedzi sobie na plecach, a klimatyzacja jest słowem abstrakcją. Powiem więcej - hasło wentylacja wydaje się być burżujstwem.

DOBRE ZŁEGO POCZĄTKI

Jednak nie ma tego złego, co prawda pot cieknie po plecach, włosy lepią się do karku, ale aromaty wspaniale rozchodzą się po niewielkim wnętrzu owego lokalu.

Po konsumpcji większość gości ma ochotę, czy też potrzebę, skorzystać z toalety, lub też odświeżyć się...Tutaj może spotkać nas kolejne zaskoczenie, gdyż łazienka stanowi już w ogóle obiekt wyjęty z komunistycznych mieszkań, z PRL-owskich klitek, w których woda ogrzewana była bojlerami, plastikowe drzwi miały szybki, a kabiny WC były mniejsze niż w PKP.

łazienka1


W toalecie, opisywanego przybytku jedzeniowego, rąk nie umyjecie ciepłą wodą - mimo obecności malutkiej termy, która dumnie zwisa nad umywalką. Co więcej owe mycie ma charakter prysznica, a woda odkręcana jest za pomocą oldschoolowych, czarnych, plastikowych kurków.

łazienka2

Korzystają z toalety nie będziecie właściwie w stanie zamknąć jej drzwi, gdyż brązowa (ponowne przywitanie z czasami Edwarda Gierka) muszla jest tak usytuowana, że nogi z niej korzystającego, blokują całkowite ich zawarcie. Wysadzenie dziecka w tych okolicznościach ma znamiona survivalu.

łazienka3

REAL

Jest ciekawie. Z pewnością nie jest to lokal, w którym można celebrować posiłek. Jest to miejsce, w którym można zjeść proste, tatarskie wyśmienitości, jednocześnie nie zastanawiając się w jakich warunkach są one przygotowywane, czy talerze na których jemy zostały domyte i po skończonym posiłku wycierając ręce turystyczną chusteczką, a pozostałe potrzeby wynosząc do pobliskiej kawiarni.

Na zakończenie dodam tylko, że obsługa też nie jest jakoś szaleńczo uprzejma. Ten rodzaj kontaktu z klientem nazwałabym szorstką, wyuczoną klasyką, niźli empatyczną, otwartą serdecznością.

PODSUMOWANIE, czyli REFLEKSJE KOŃCOWE:

Jaki płynie morał z tych moich wywodów?
Ano taki, że mimo wszystkich wspomnianych braków, deficytów i słabych punktów lokal cieszy się niesłabnącym uznaniem i wzięciem, a stolik jest tam najlepiej rezerwować zawczasu.

  1. Zatem - w odniesieniu do jakości - dobry produkt ponad wszystko, a cała reszta jako sprzyjający (bądź nie) dodatek.
  2. Co więcej, nie szata zdobi nie tylko człowieka, a jakość tego, co oferujemy jest na podium.
    Muszą jej ustąpić miejsca wszystkie pozostałe kwestie poboczne.

P.S. Przy tym jedzeniu nieco wyględniejszy, większy lokal z łazienką - już z XXI wieku, rodzinna atmosfera obsługi i miast Inwokacji, mamy "Pana Tadeusza" w całej okazałości.

Kreujmy rzeczywistość!
marta

Podziel się

Napisz komentarz

Capcha
Wprowadź kod obrazka

Kanał RSS z komentarzy dla tego posta