Projekt dofinansowany przez UE

Napisał MMSlezak brak komentarzy

Czyli baśniowy szlak

Na Suwalszczyźnie, całą rodziną byliśmy po raz trzeci. Od naszej pierwszej wizyty - z wówczas prawie roczną Koko - staraliśmy się zapewniać sobie i jej różne rozrywki: płynęliśmy katamaranem do Doliny Rospudy, odwiedziliśmy wioskę Jaćwingów, gościliśmy w domu Czesława Miłosza w Krasnogródzie. Wtedy też po raz pierwszy byliśmy w Muzeum Marii Konopnickiej, a dwa lata później już aktywnie zwiedzaliśmy Zaułek Krasnoludków, w którym to całą szóstką szukaliśmy klejnotu Króla Błystka i zliczaliśmy zagubione gąski sierotki Marysi. Odwiedziliśmy wówczas także Wioskę Dwóch Mistrzów w Puńsku.

DOBRE "POCZĄTKI"

W roku 2018 Muzeum Marii Konopnickiej znajdowało się w remoncie i poza niewielką ekspozycją poświęconą życiu autorki bajek dla dzieci, dostępny był jedynie Zaułek, wchodzący w skład Baśniowego Szlaku, rozsianego po polskiej stronie, ale także na ziemi białoruskiej i noszącego tam nazwę Ścieżki Biełuna.


bielun

Panie animujące zabawę w obydwu bajkowych zakątkach, zabawę angażującą wszystkich członków rodziny, były dynamiczne, serdeczne, szybko łapały kontakt z dziećmi.
Całe przedsięwzięcie wydawało się rosnąć w siłę i mieć się świetnie.

RUTKA TARTAK

W tym roku, w sierpniu 2019 roku, postanowiliśmy naszym córkom: dwulatce i jej starsze siostrze - niemal czterolatce, pokazać kolejne baśniowe szlaki, znajdujące się w niewielkiej odległości od naszego miejsca pobytu.
Pojechaliśmy do Rutki Tartak i Doliny Przygód nad Szeszupą.
rutka tartak1
Przywitał nas rozbudowany plac zabaw, z mini siłownią, a wszystko wzbogacone o mniejsze i większe postaci zwierząt: zjeżdżalnie mamuta i mamuciątka, wyjącego wilka i rodzinę warchlaczków.
rutka tartak
Jednak obsługi nie było, a na zamkniętej budce z napisem "Informacja" widniała kartka z numerem telefonu do animatora i zapisem o konieczności wcześniejszego umówienia się na takie spotkanie. Sami pooglądaliśmy co się dało, dziewczyny pobawiły się na zwierzęcej karuzeli, pozjeżdżały na mamuciej zjeżdżalni, przeczytaliśmy legendę o wilku, pogibaliśmy się chwilę na sprzętach siłownianych i pojechaliśmy na obiad.

SEJNY

Dwa dni później postanowiliśmy odwiedzić Sejny, gdzie chcieliśmy powędrować po Miasteczku Sekretnych Uliczek. Miało się ono mieścić nieopodal boiska miejskiego, vis a vis Zespołu Szkół Centrum Kształcenia Rolniczego im. Stanisława Staszica w Sejnach.
Najpierw dwukrotnie przejechaliśmy obok boiska, nie mogąc zlokalizować kolejnej odnogi baśniowego szlaku, a potem dostrzegliśmy drewnianego motyla, stanowiącego rodzaj reklamy Miasteczka Sekretnych Uliczek.

Zaparkowaliśmy na pobliskim parkingu i spacerem udaliśmy się do bajkowego świata.
Weszliśmy za bramę boiska, już nam się zapaliła lampka alarmowa, że coś za mało tu bajkowo, ale na wprost nas objawiła się tablica z domkami i zaproszenie do miasteczka uliczek.
sejny
Kawałek przeszliśmy czymś na kształt bieżni i skręciliśmy w lewo dostrzegając budkę - charakterystyczną dla punktów informacyjnych na Baśniowym Szlaku.

sejny

Domyślaliśmy się już po wszechobecnej ciszy, że miejsce to jest raczej wymarłe, ale że w Rutce Tartak także byliśmy sami, nie zniechęciło to nas. Chcieliśmy, żeby dziewczyny mogły zanurzyć się w świat bajek, a czy przy wtórze okrzyków innych osób, to była rzecz nieistotna.
Z boku budki (zamkniętej, na której nawet nie było informacji o opcjonalnym zwiedzaniu szlaku z umówionym wcześniej animatorem), był wiersz o dziadku, który na głos przeczytałam dzieciom.
Na koniec rymowanki, już prozą, czekała na czytelnika zachętą do zanurzenia się w rewiry uliczek i zapoznanie się z ich dawnymi mieszkańcami.

Nasz wzrok przeniósł się w lewo i kilka kroków dalej zobaczyliśmy dziury w ziemi - świadczące o tym, że coś w nich było i potłuczone fragmenty kamieni, które też niewątpliwie stanowiły fragmenty sekretnego miasteczka.
sejny
Wywarło to na nas bardzo przygnębiające wrażenie. Miasto, w którym znajduje się konsulat, które z założenia stanowi pomost dla kultur dwóch sąsiadujących krajów, nie było w stanie zadbać o wybudowaną infrastrukturę, która jako kompleks miała stać/czy stała się, wizytówką Suwalszczyzny.

CO TU POCZĄĆ

W naszych głowach nastała burza myśli, co tu robić żeby zapewnić dziewczynom obiecaną zabawę i zrekompensować przejechane kilometry i czas oczekiwania na bajkowe atrakcje?!
Postanowiliśmy pojechać do Puńska, do znanej nam z poprzedniego roku Wioski Dwóch Mistrzów. Chcieliśmy już bez angażowania się kolejny raz w te same animowane zabawy (bowiem każdy z bajkowych punktów miał określony pakiet atrakcji), chociaż umożliwić dziewczynom zabawę na tamtejszym placu, zaaranżowanym jako połamane abecadło, z wiersza Juliana Tuwima.

PUŃSK

Pojechaliśmy. Wojciech z dziećmi poszedł wprost na plac, a ja u młodej dziewczyny obsługującej Wioskę, uiściłam opłatę za nasze cztery sztuki, jednocześnie zagadując ją w temacie owych braków na szlakach.
punsk
Czego się dowiedziałam? Że bajkowe szlaki powstały w ramach unijnego projektu, który trwał pięć lat i zakończył się trzy lata temu.

Znając sprawę z drugiej strony i sama uczestnicząc w naukowych projektach, także tych finansowanych z funduszy unijnych, wiem że wymagają one utrzymania stworzonej/zakupionej infrastruktury przez pewien czas.
Prawdopodobnie w przypadku owego projektu, czas trzech lat był właśnie tym granicznym. Twórcy (region, poszczególne miasta) nie mają pieniędzy na utrzymanie stworzonych obiektów i tak wszystko niszczeje, zostaje dewastowane i nie ma obsługi, która jeszcze w ubiegłym roku wywarła na nas tak dobre wrażenie.

Nawet w Puńsku, który zgodnie z tym co mówiła pracownica Wioski Dwóch Mistrzów, który jako miasto stanowi w tej chwili jedyne centrum kulturalne ("Bo w Sejnach nie dzieje się już nic"), bajkowa wioska niszczeje. Co więcej baśniowa wioska w Puńsku mieści się obok skansenu i karczmy, także jest to miejsce kilku atrakcji, w dodatku z zapleczem gastronomicznym.
punsk
Mimo tego kamieniste ścieżki zaczynają porastać chwasty, instrumenty w namiocie jednego z mistrzów są już tak zdekompletowane, że nie wiadomo do czego służyły i jak odpowiedzieć dzieciom na pytanie "co to jest?". Litery - sprzęty do zabaw - też zaczynają mieć odłamania, a nadruki na namiotach już niemal całkiem wyblakły.

punsk

Wydaje się, że drewniane postaci i zabawowe sprzęty nie stanowią infrastruktury, którą trudno utrzymać. Jednak widać, że bajkowym krainom brakuje gospodarza, a ich wygląd i pustka pozostawiają raczej mało optymistyczne wrażenia.

PODSUMOWANIE, czyli REFLEKSJE KOŃCOWE:

  1. Bardzo przygnębiające jest widzieć, jak coś co jest młode i niedawno stworzone i w dodatku w prosty sposób, ale z inwencją i pomysłem, niszczeje i chyli się ku upadkowi.
  2. Zawodowo miałam styczność z projektami finansowanymi ze środków unijnych. Jednak były to projekty realizowane we współpracy z przemysłem. I to po stronie przedsiębiorstw było wdrożenie opracowanych rozwiązań.
  3. Tutaj jednak koncepcja, która zrodziła się w czyjejś kreatywnej głowie, została uzewnętrzniona.
    Wybudowano wioski, pomysł był super. Jednak okazało się, że twórcy prawdopodobnie nie przewidzieli z czego finansować utrzymanie i obsługę wybudowanych wiosek (bądź pierwotne założenia były zbyt optymistyczne), z czego zadbać o ich konserwację, już po zakończeniu finansowania z projektu.
  4. Wielka szkoda, że pieniądze zostały wpakowane w projekt, który zaledwie po ośmiu latach od rozpoczęcia, zaczyna być równany z ziemią.

P.S. Strona www baśniowego szlaku też nie działa, także duża część konceptu legła w gruzach.
Na mapie, którą widzicie na grafice frontowej tekstu, zaznaczone są wszystkie baśniowe wioski.
W tej chwili:

  • suwalska - działa i animator jest na miejscu,
  • w Puńsku - działa i animator jest na miejscu,
  • w Rutce Tartak - działa, ale obecność animatora wymaga ustaleń telefonicznych (nie wiem skąd wziąć numer w wersji on-line),
  • w Bakałarzewie - według pani obsługującej Wioskę w Puńsku - działa/nie działa (50%/50%, jak powiedziała przewodniczka),
  • sejneńska - nie działa,
  • w Kopcu - wioska przeszła w prywatne ręce i działa.

P.S.2 W ubiegłym roku, także sparzyliśmy się chcąc odwiedzić prywatny ogród bajek, o wdzięcznej nazwie "Sowa". Wszystkie informatory i drogowskazy go "polecały" i informowały o jego obecności, a na miejscu przywitał nas mur z bramą zamkniętą na trzy spusty i grobowa cisza.
Dopiero "koniec języka za przewodnika" i informacja z pobliskiego spożywczaka, że właściciele borykają się z problemami finansowymi, a właścicielka obecnie pała się wróżbictwem...

Jaki zatem płynie ostatni morał - PRZEWODNIKI, DROGOWSKAZY, INFORMATORY najczęściej NIE SĄ AKTUALIZOWANE Z ROKU NA ROK i trzeba się LICZYĆ z NIESPODZIANKAMI!

Kreujmy rzeczywistość i kreujmy ją na dłużej!
marta

Podziel się

Napisz komentarz

Capcha
Wprowadź kod obrazka

Kanał RSS z komentarzy dla tego posta